Muzyka Mandragora Scream Dark Lantern w playliście na tymże blogu.
**
- Misja powiodła się.- miałem
ochotę powiedzieć, że nie da się tego nie zauważyć, ale do Voldemorta nie można
się tak zwracać, a ja już wiele razy przekonałem się o tym. Przemilczałem więc jego słowa, pochylając nisko głowę i patrząc na swoje czarne, idealnie
wypastowane buty prosto z Włoch. Ostatnio wziąłem je jakiemuś beznadziejnemu
jugolowi w garniturze i z teczuszką. Oczywiście
musiałem się z nim wcześniej nieco pobawić nożem, bo wolałem nie używać magii.
Szczególnie teraz gdy tak bardzo zależy mi na akceptacji Voldemorta- Jestem
zaskoczony Twoim posłuszeństwem, sprawnością i zaangażowaniem, a uwierz mi- z
jego ust wydobył się dźwięk przypominający syk węża; zawsze zastanawiam się nad
tym dlaczego On tak robi i w takich chwilach jak ta dochodzę do wniosku, że
jest to robione typowo dla wrażenia, tzw. Pokazówka- rzadko kiedy chwalę moje
sługi- jak on mnie do cholery nazwał? A to wszystko dla tej jasnowłosej kurwy.
Zacisnąłem mocno powieki próbując się uspokoić- Jednak dość tego. Mam dla
Ciebie kolejne zadanie- oczy same mi się
otwarły, ale mogłem przewidzieć, że jedno zadanie wykonane ze skruchą nie
wystarczy aby zdradził mi miejsce pobytu młodziutkiej Girardet- Wiem, że znasz ludzi podobnych do Nas,
chcących sprawiedliwości i pozbycia się szlam i innych zakał z Naszego Świata.
Potrzebni Nam ludzie tacy jak Ty- spojrzałem mu w oczy; w te cienkie szparki
patrzące na mnie podejrzliwie.
- Tak, Panie zajmę się tym.
- Ile czasu potrzebujesz?
-Miesiąc, może trochę
więcej- odpowiedziałem, a widząc jego
wyraz twarzy(a raczej tego co z niej pozostało) – Jednak będzie ich wielu,
takich jak, a raczej podobnych.- odwrócił się na pięcie i zniknął w ciemności,
w komnacie w której jakiś miesiąc temu zlecił mi przekonanie do naszych racji
Polskich olbrzymów.
- Masz miesiąc. Czas powoli się
kończy, a ja muszę w końcu pozbyć się dzieciaka.
- Tak, Panie. Mogę odejść?
-
Jest jeszcze jedna sprawa. Severus chce zamienić z Tobą słowo. Dlatego
poczekasz kilka dni nim wyruszysz, przenieś się do Anglii i czekaj na niego ukryty na Nokturnie, w gospodzie „Zapomniana”-
jego głos oddalał się coraz bardziej, schyliłam więc głowę jeszcze niżej i
opuściłem mroczne pomieszczanie. Voldemort
najwyraźniej lubił kryjówki posiadające swoisty złowrogi klimat, ciemną
aurę tajemnicy i czyhającej grozy.
**
Nie miałem pojęcia co robić do czasu spotkania
ze Snapem. Nie wiedziałem czego stary nietoperz może ode mnie chcieć i dlaczego
jest to tak ważne, że nie mogę od razu wyruszyć na powierzoną mi misję. Polecenie oczywiście wykonałem. Przeniosłem
się do Anglii i przemierzałem podejrzane uliczki; pełne ukrywających swoją
tożsamość wiedźm, okaleczonych czarodziejów i atrakcyjnych prostytutek. Jedyna
taka magiczna ulica w Anglii, gdzie handel zakazanymi przedmiotami kwitł coraz
bardziej z każdą chwilą, w której Lord Voldemort przybliżał się do władzy.
- Hej, słodziutki- usłyszałem
cichy, lekko zachrypnięty głos z prawej strony. Odwróciłem się powoli, a moje
oczy natknęły się na bardzo atrakcyjną kobietę; wysoka, szczupła w talii, ale
zachowująca przy tym idealne (dla mnie) kobiece kształty; miała jasnoniebieskie oczy, ładnie zarysowane
kontury twarzy, wystające kości policzkowe, długie czarne włosy; sięgające do
pasa. Na nogach miała dosyć wysokie, intensywnie czerwone szpilki, których
kolor idealnie zgrywał się z kolorem szminki, którą pokryte były jej wydatne
usta. Biodra i uda zakryte były delikatnym materiałem; prześwitującej,
koronkowej, ciemnoniebieskiej spódniczki, która była na niej ciasno
opięta. Miała na sobie czarną koszulkę,
z głębokim dekoltem zawiązywaną na szyi. Spoglądała na niego spod
półprzymkniętych powiek, zawijając na palec kosmyk swoich jedwabistych,
czarnych jak heban włosów. Patrzyłem w jej niebieskie oczy i wiedziałem, że ją
znam, ale w obecnej sytuacji nie potrafiłem jej zidentyfikować, a jest to
dziwna sprawa ponieważ kobieta naprawdę
wyróżniała się urodą. Podszedłem powoli w jej stronę, obdarzyła mnie lekkim
uśmiechem- Może byłbyś zainteresowany chwilą przyjemności? – objęła mnie, bawiąc się moim zamkiem od
kurtki. Zauważyłem, że jest niezwykle blada, jej usta są wyschnięte, długie
paznokcie wcale nie są zadbane, czerwony lakier częściowo zmyty, a oczy
zupełnie jakby nie mogły bardziej się otworzyć.
Na nogach miała liczne siniaki nieumiejętnie zakryte; najprawdopodobniej
jakimiś zaklęciami. Odwzajemniłem uśmiech, objąłem ją w pasie i schyliłem nieznacznie
głowę aby moja twarz znalazła się na wysokości jej ucha.
Jedną ręką odgarnąłem jej włosy.
- Ja nie płacę za przyjemność, po
prostu ją sobie biorę- wyszeptałem, wyczułem lekkie drżenie, ale po chwili
zastanowienia uznałem, że musiało to być spowodowane zimnem odczuwanym przez
dziwkę bo na jej rękach, dekolcie i nogach zrobiła się gęsia skórka, a jej
ciało zaczęło drżeć coraz bardziej, jej dłonie nagle, jak za wypowiedzeniem
magicznego zaklęcia opadły bezwładnie, a ja poczułem, że obejmuję, a raczej
trzymam szmacianą kukłę. Kobieta
straciła przytomność, a ludzie, którzy zajmowali się swoimi sprawami zaczęli
wpatrywać się w nas podejrzliwie. Odwróciłem jej bezwładne ciało i podniosłem
ją. Skierowałem się do gospody „Zapomniana”.
Oczywiście, mogłem zostawić ją na bruku i sprawić aby jakiś napalony, obleśny
facet zgwałcił ją albo zabił, ale nie zrobiłem tak. Sam nie wiem co mną
kieruje, ale wiedziałem, że muszę nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
Przyśpieszyłem kroku, ale mijani ludzie nie patrzyli nawet na mnie,
najwyraźniej wszystko było im obojętne. Zauważyłem duży, mroczny, drewniany
budynek i już wiedziałem, że to dokładnie do tego przybytku powinienem się
udać. Przed wejściem do gospody postawiłem dziewczynę na ziemi po czym
przewiesiłem ją sobie przez ramię aby móc otworzyć drzwi. Wszedłem do środka;
naprzeciwko mnie stało czarne, hebanowe biurko za którym stał mały człowieczek
nie przypominający wyglądem ani człowieka ani innego znanego mi stworzenia.
Jedno jego oko było jakieś cztery razy
większe od drugiego, powieka nie zamykała się; nie miał brwi, rzęs, nosa, a
jego usta rozciągnięte były w groteskowym uśmiechu. Podszedłem do biurka, a
stworzenie spojrzało na mnie cały czas uśmiechając się. Usta sprawiły takie
wrażenie bo jego policzki były rozcięte niemalże do połowy; sprawiając wrażenie
jakby cały czas się uśmiechał. Rozejrzałem się po niewielkim, ciemnym
pomieszczenie, w którym jedynym światłem była dopalająca się już świeca
znajdująca się na biurku dziwnej istoty.
- Pokój z dwoma oddzielnymi
łóżkami- powiedziałem, a stworek spojrzał na mnie i na ciało dziewczyny.
-Martwa czy żywa? –zapytał patrząc
mi w oczy.
-Żywa. Zemdlała.
- Harrison James?- zdziwiłem się,
że zna moje imię- Zostałem poinformowany, że zjawi się tu Pan dzisiaj-
powiedział schylając głowę- Jednak nie dostałem żadnej informacji o dodatkowej
osobie- burknął, przerzucając nerwowo kartki zeszytu i próbując znaleźć w nich
coś czego być nie mogło- Proszę o wybaczenie P…
- Bo miałem przybyć sam.- uciąłem.
- W takim razie- powiedział biorąc świecę na metalową
podstawkę i chwytając ją w dłoń- Zaprowadzę Pana do odpowiedniego Pokoju-
skierował się na drewniane, ciemne- jak całe pomieszczenie- schody i zaczęliśmy
iść w górę.
Zatrzymaliśmy się na najwyższym (3 ) piętrze i
poszliśmy w głąb mrocznego korytarza, na którego ścianach znajdowały się
makabryczne obrazy przedstawiające skutki czarno magicznych zaklęć albo
mistyczne potwory łypiące na nas z obramowań. Na samym końcu korytarza zatrzymaliśmy
się pod jedynymi drzwiami na tym piętrze. Człowieczek, którego nie
podejrzewałem o znajomość magii wymruczał jakieś niezrozumiałe słowa, a drzwi
otwarły się szeroko. Pstryknął palcami, a pomieszczenie rozjaśniło się światłem
świec unoszących się delikatnie w powietrzu. Było przestronne; miało dwa,
wyglądające na wygodne łóżka, jedno duże okno zza którego można było
zobaczyć zaniedbany, szary, brzydki
ogród po którym biegało coś dosyć dużych rozmiarów, ale zanim zdążyłem się
dokładnie przyjrzeć znikło mi z oczu. Na środku pokoju znajdował się drewniany, dębowy stół z dwoma krzesłami , za
nim w rogu umieszona była na niewielkiej szafce miednica z wodą. W
pomieszczeniu były również drzwi
prowadzące najprawdopodobniej do toalety.
- Tam są drzwi do toalety z
łazienką- powiedział gospodarz podążając za moim wzrokiem- jeśli chodzi o
posiłki to wystarczy powiedzieć czego Pan sobie życzy, a na stole pojawi się
dokładnie to. Jeżeli chce Pan jakiegoś ostrego narzędzia czy innej rzeczy
potrzebnej Panu- spojrzał znacząco na dziewczynę, która wisiała bezwładnie na
moim ramieniu- również może Pan powiedzieć, a to pojawi się; dotyczy to również
ubrań bo zauważyłem, że nie ma Pan ze sobą bagażu, ale o tym także uprzedzono
mnie. Na tym piętrze nie ma innych lokatorów,
dodatkowo ściany są magicznie wyciszone więc nic co będzie działo się w tym
pokoju nie zostanie usłyszane przez innych lokatorów; po za tym piętro niżej
nie ma żadnych pokoi. Jeżeli będzie chciał się Pan czegoś pozbyć – kolejne znaczące
spojrzenie na dziewczynę- to niechcianą… rzecz wystarczy wyrzucić przez okno.
Gwarantuję, brak żadnych śladów- byłem zaskoczony miejscem w którym się
znalazłem. Była to chyba najmroczniejsza gospoda w jakiej do tej pory byłem,
dodatkowo znajdowała się w tej – podobno- jakże cywilizowanej Anglii. Nie
wierzyłem jak ten przybytek mógł nie zostać zamknięty w końcu aż zionęło tu czarną
magią i wszechobecnym złem. Zanim zdążyłem zapytać się o cokolwiek dziwny
człowieczek z rozciętymi ustami zniknął , a drzwi zamknęły się za nim cichutko.
Położyłem dziewczynę na łóżku, wiedziałem, że ma dużą gorączkę, ale nie byłem
pewny jak ją zwalczyć. Głośny trzask sprawił, że wyciągnąłem różdżkę z tylnej
kieszeni spodni.
- Przepraszam Pana, ale podobno
jest tu chora. Zajmę się nią- zobaczyłem brzydkiego, starego skrzata z piskliwym głosem, był owinięty brudną
przepaską. Uznałem, że to kobieta. Kiwnąłem tylko głową i wszedłem do łazienki.
Zrzuciłem z siebie brudne ubranie, odkręciłem ciepłą wodę i poczułem jak woda
zmywa ze mnie trud dni, napięcie i obawy. Dokładnie się umyłem, ogoliłem,
umyłem zęby. Moje samopoczucie poprawiło się od razu. Teraz nie byłem już
podejrzliwy, podobało mi się tu, ale nie wiedziałem dlaczego nigdy wcześniej
nie słyszałem o tym miejscu. Na niewielkim stoliczku w łazience znajdującym się
obok toalety czekało na mnie czyste ubranie;
czarna szata czarodzieja z czerwonymi wykończeniami i bielizna; ubrałem się i opuściłem łazienkę.
Skrzat zniknął, a dziewczyna leżała przykryta puchową; brązową kołdrą z lekko
otwartymi oczyma.
- Te małe obrzydlistwa są jedyne
w swoim rodzaju. Znają sztuczki, które umarłego przywróciłyby do życia w kilka
chwil- powiedziała cicho po czym oczy zamknęły się jej i zapadła w głęboki, spokojny sen.
***
Mi osobiście rozdział się podoba J
Nawet bardzo. Mam nadzieję, że opisy stroju itd. Są lepsze niż wcześniej bo to
o to mi głównie chodzi w pisaniu tego opowiadania. Dobrze zapamiętajcie tą dziewczynę. Jeszcze dzisiaj do bohaterów dojdzie kilku
nowych. Muzykę najprawdopodobniej też jakąś jeszcze dodam. Jeśli chodzi o Wasze
opowiadania to obecnie nie będę ich czytać. Teraz sesja idzie; jutro już
zaliczenie; siedzę w książkach generalnie, ale spokojnie… ja wolę jak mi się
nazbiera i potem będę to czytać więc
spokojnie. Odwiedzę Was, ale w swoim czasie. Pozdrawiam