czwartek, 2 stycznia 2014

014 Wyzwalająca Przyjaźń



 PERSPEKTYWA VIVIENNE 
 Na świecie całkowicie zapanowała już jesień, wiał zimny wiatr, a na drzewach było coraz mniej liści; deszcz padał systematycznie wpędzając większość uczniów Hogwartu w nieco depresyjny nastrój.
  Gdy byłam mała  często wyobrażałam ją sobie jako piękną młodą kobietę z długimi, prostymi, rudymi włosami, masą piegów na twarzy i szerokim uśmiechem. Kobieta była wysoka i przemierzała świat w zwiewnej sukience zrobionej z żółtych liści i tych koloru rdzy; na głowie miała wianek z kasztanów.   Szła i po drodze zrywała z  drzew liście; niebo płakało zawsze w tym miejscu gdzie aktualnie była bo tak cieszyło się z jej przyjścia, a jednocześnie rozpaczało nad tym, że po niej nadejdzie sroga Królowa Lodu, ale Jesień uspakajała niebiosa cały czas uśmiechając się lub śmiejąc głośno i wyjątkowo szczerze.
Ot, taka dziecięca fantazja, obecnie scharakteryzowałabym ją jako niedołężną babcię podpierającą się na lasce, która przemierza kresy świata aby wszystkim popsuć humor. Tak, wiem to też dziecinna wizja, ale ciekawe jak inni ją sobie wyobrażają i czy w ogóle myślą o tym czasami… Zauważają i roztrząsają  to dlaczego,  liście spadają z drzew czy przechodzą obojętnie? Myślę, że momentami takie właśnie przemyślenia są dobre. Mnie osobiście uspakajają. Wpędzają w melancholijny nastrój dzięki, któremu mogę na spokojnie przemyśleć tak wiele spraw; postawić przed sobą pomniejsze cele, które pomogą w wypełnieniu tego głównego, priorytetowego.
 Ostatnio gdy rozmawiałam z Harrym poruszyłam z nim temat Fleur; okazuje się, że dziewczyna pamięta o mnie i najprawdopodobniej w lecie będzie jej ślub z rudowłosym Billem Weasleyem. Tyle lat przyjaźni, a później zjawił się ten typek i właściwie odebrał mi przyjaciółkę od której i tak oddaliłam się po tym jak byłam więziona przez Harrisona. Stwierdziłam, że  skoro nadal, czasami o mnie myśli to może warto byłoby ją zaangażować w pomoc, w końcu sama nie poradzę sobie. Jeśli dalej tak pójdzie to nigdy gnojka nie odnajdę. W czasie dzisiejszego trzygodzinnego okienka między zaklęciami, a opieką nad magicznymi stworzeniami napisałam i wysłałam list do Delaceour o tym aby zrobiła co może aby dowiedzieć się gdzie on przebywa. Tak, ona znała tą historię… właściwie była jedyną osobą, która poznała wszystkie jej szczegóły. Natasha również ją poznała, ale zbyt bolesne było przypominanie sobie tego wszystkiego co zaszło więc ograniczyłam mój opis  do minimum. Ruda obiecała, że mi pomoże, ale szczerze wątpię aby czegokolwiek się dowiedziała; w końcu nie sądzę aby Potwór przebywał w Rosji. Zastanawiam się kiedy przyjdzie odpowiedź; jutro, pojutrze, a może w poniedziałek, środę czy za tydzień w czwartek? Siedzę teraz w Pokoju Wspólnym z dziwnie smutną Larrysą i zamyśloną Natashą- Selena i Sylvia mają astronomię. W PW jest niewiele osób; w kącie Sali siedzi Parkinson szepcząc coś zawzięcie do jakiś dziewczyn z czwartego roku, które co chwila zerkają w Naszą stronę, próbuję wyczytać coś z ich twarzy, ale nie widzę jak na razie żadnych widocznych emocji; właściwie i tak mnie to nie interesuje; Pansy Parkinson od początku czuje do mnie niechęć, a ja wiem, że chodzi o Panicza, który nie interesuje się nią w najmniejszym stopniu. Uważam, że dziewczyna jest bardzo ładna, ale za często robi mopsowatą minę i jest stanowczo zbyt złośliwa i natarczywa.  Pewnie dlatego nie odpowiada Draconowi, ale to też nie bardzo zajmuje moje myśli… Patrzę na Laryssę w szkolnej szacie i na jej zatroskany wyraz twarzy; chcę zapytać, ale nie wiem czy powinnam… Niektórymi problemami ludzie nie lubią dzielić się z innymi  tak wynika z moich autopsji, ale z drugiej strony to moja przyjaciółka. Zwykle to Natasha zadaje pytania i żąda odpowiedzi, ale dzisiaj wydaje się odcięta od świata rzeczywistego.
-Larysso- usłyszałam swój cichy głos, spojrzałam na nią- Czy coś nie tak?- dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem po czym uśmiechnęła się lekko.
- Tak, myślę, że wszystko w porządku- odrzekła. Jestem pewna, że minęła się z prawdą, ale rozumiem, nie chce o tym rozmawiać.
- Kłamiesz. – Natasha odezwała się tak nagle, że przez chwilę myślałam, że to ja wypowiedziałam to słowo- Uwierz, że jeżeli Viv zapytała Cię czy wszystko OK to musisz wyglądać naprawdę bardzo przygnębiająco, ale czekałam aż w końcu powiesz, przyznasz się co Cię gryzie, w końcu przyjaźnimy się…
- To nie tak Nat…
- A jak? Czyżby znowu chodziło o Nathaniela?
- Tak i nie.- odparła zdawkowo brązowowłosa, poprawiając niesforny kosmyk, który opadł jej na twarz.
- Teraz to mnie już naprawdę zainteresowałaś… Opowiadaj o co chodzi- Parkinson i dziewczyny z którymi prowadziła ożywioną rozmowę wybuchły śmiechem, patrząc się na nas. Zaskoczyło mnie to… czyżby wiedziały co się stało z Lar? Nicolson spojrzała szybko na mopsowatą i jej niewielkie stadko.
- Chodźmy do dormitorium to Wam opowiem- mruknęła cicho, niechętnie podnosząc się z wygodnej kanapy. Ja i Nat również wstałyśmy i podążyłyśmy za nią. Parkinson zmierzyła Larrysę z pogardą.
- Na co się gapisz Mopsie?- warknęła Ruda.
- Na dziewczynę, która obraża Dom Salazara Slytherina- odrzekła z paskudnym uśmiechem na ustach Pansy. Zaczęłam wyczuwać kłopoty i miałam nadzieję, że zakochana do nieprzytomności w Malfoyu dziewczyna nie ma pojęcia o sprawie, o której właśnie w tej chwili myślałam… sprawie dotyczącej pewnego rudowłosego Gryfona i  ciemnowłosej brunetki.
- Czym niby go obraża? Przecież nie ma takiej twarzy jak Twoja…- mimowolnie zaśmiałam się. Tyszkowa zawsze potrafiła komuś dogryźć, była mistrzynią tzw. Ciętej riposty. Parkinson skrzywiła się z niesmakiem, ale po chwili ja jej ustach znowu pojawił się podejrzany uśmieszek.
- Larryso… widzę, że nie podzieliłaś ze swoimi przyjaciółeczkami nowinkami z Twoich miłosnych podbojów… nie dziwię się, też bym się wstydziła gdybym spotykała się z …
- Dziewczyny chodźcie- przerwała jej Lar- a Ty  Pans zamknij się i zajmij własnymi sprawami. Sama potrafię mówić i na pewno się nie wstydzę- odwróciła się i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do dormitoriów; szybko poszłyśmy za nią. Natasha patrzyła na mnie z wręcz „krzyczącym” pytaniem „ Co jest grane do jasnej cholery!?” wymalowanym na twarzy, ale ja tylko wzruszyłam ramionami. Wpadłyśmy do Naszego pokoju po czym usiadłyśmy w trójkę na moim łóżku. W pokoju panował wyjątkowy chaos- walające się wszędzie ubrania; wszelakiego rodzaju; ba, gdzieś wśród tych rzeczy leżała nawet jasnoniebieska męska koszula…tylko co ona tu robiła. Tego nie wiedziałam i nawet wiedzieć nie chciałam. Cały ten bałagan  był pewnie przez to, że teraz każda z Nas miała na głowie mnóstwo swoich spraw; jak nauka, nauka, nauka, zadania, randki, obmyślanie różnorakich planów i wymyślanie sytuacji, które nigdy się nie zdarzą jak również (z tego co zauważyłam) sprowadzanie facetów do wspólnego pokoju lub… kolekcjonowanie męskich koszul; sama nie wiedziałam, która opcja bardziej by mnie zdziwiła.
- Muszę się Wam do czegoś przyznać- bąknęła niepewnie Laryssa- prawda jest taka, że już od dawna chciałam Wam o tym powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Bałam się Waszej reakcji- w tym momencie spojrzała z obawą na Natashę- tego co sobie o mnie pomyślicie…
- Mówże, bo nie wytrzymam tego napięcia, Mała! – powiedziała Tyszkowa patrząc z nadzieją na dziewczynę.
-Mała?  Chyba masz dziś całkiem dobry humor- Nat skarciła Lar wzrokiem, ta zarumieniła się (!) lekko- Ok… spotykam się z kimś…- usta Natashy otwarły się lekko, a ja…? Ja wiedziałam już o kogo chodzi- z kimś z innego domu… z Gryffindoru.
- Ojej… co Was tak do nich ciągnie…? Na pewno nie jest gorszy niż Chłopiec-Który- Przeżył- Larrysa zaczerwieniła się jeszcze bardziej gdy usłyszała słowa przyjaciółki- Nie no jakby to był Weasley to by dopiero było- Lar skamieniała, spojrzałam na Tyszkową z karcącym wyrazem twarzy, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy- …Weasley?
-Tak- odparła cicho Laryssa i spuściła wzrok żeby zaraz podnieść głowę i spojrzeć wyzywająco w oczy rudowłosej-  Jest dowcipny, miły i wie co to dobre zachowanie. Nie wstydzę się tego, że się z nim spotykam. Bardziej przeszkadza mi to, że bez przerwy porównuję go z Nathanielem…- jęknęła, a my o prostu objęłyśmy ją delikatnie.
- Zawsze tak jest po związku, w którym mocno się kogoś kochało, a Ty czułaś do niego ogromne uczucie z tego co słyszałam i zauważyłam- powiedziałam, gładząc ją po włosach- Chciałabyś z nim znowu być?
- Nie. Za bardzo mnie zranił, ale nadal coś mnie do niego przyciąga… Co wieczór gdy zamykam oczy widzę jego twarz- tak! Wiem, że to sentymentalne i głupie, ale to prawda… a Ron… jest dla mnie kimś wyjątkowym. Tylko… Irytuje mnie to, że spotykamy się w tajemnicy.
- Więc pieprz to. Pieprz całą  tajemnicę! Jeżeli pragniesz z nim być to życzę Wam powodzenia z całego serca, wiem co to nieszczęśliwa miłość… aa właśnie… kochasz go?- Nat spojrzała na Laryssę,a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, ledwo dostrzegalny.
- Myślę, że powoli się w nim zakochuję, ale stopniowo… Boję się zaufać ponownie komukolwiek.
-Rozumiemy Cię kochanie- stwierdziła Ruda- cieszę się, że nam to powiedziałaś, ale następnym razem informuj nas o takich sprawach wcześniej. Przyjaciółki powinny mówić sobie o wszystkim.- Poczułam wyrzuty sumienia… Miałam ochotę zrzucić z siebie ten cholerny ciężar już do końca, w końcu Laryssa była podobnie jak Natasha wyjątkową osobą dla mnie… Po za tym jest z Anglii, a teraz kiedy już wiem czego pragnę i co jest moim celem muszę zrobić wszystko aby dopiąć swego. Muszę być szczera z osobami dla mnie najbliższymi.
- A ja zdradzę Wam w końcu mój sekret, opowiem wszystko po kolei… - powiedziałam na głos, łapiąc je za dłonie i delikatnie je ściskając. Podróż to przeszłości w celu polepszenia teraźniejszości, a przede wszystkim przyszłości; czas zacząć.
**
 Spróbowałam z perspektywy Vivienne… nie wiem czy dobrze mi to wyszło. Generalnie taki ten rozdział trochę dziwny, ale to przez to, że pisałam go trochę na siłę. Teraz nie mam w ogóle czasu na nic. Oczywiście mam nadzieję, że wena nadejdzie, bo chciałabym aby kolejny rozdział pojawił się NIE po miesiącu i aby był lepszy niż ten.  Cóż… zobaczymy. Trzymajcie kciuki J 15 mam egzamin zawodowy praktyczny (poprawa) z asystenta os. Niepeł. A 13 generalnie pierwszy kolos..za niedługo kolejna sesja, za to też możecie je trzymać J Pozdrawiam i mam nadzieję, że święta i  przywitanie nowego roku było udane.

3 komentarze:

  1. Proszę bardzo - wchodzę, żeby Ci dać znać o nowym rozdziale, patrzę: a tu nowy u Ciebie :D To mówię nie ma na co czekać, skoro i tak olałam dzisiaj szkołę to z chęcią przeznaczę ten czas na Twój rozdział :D
    Więc tak: moim zdaniem narracja pierwszoosobowa ogóle jest lepsza. Wiadomo, co kto lubi, ale w ten sposób łatwiej pisać o uczuciach bohaterów. I moim zdaniem Tobie też lepiej poszła ta pierwszoosobowa, chociaż trzecioosobowa też była bardzo dobra; prawda jest jednak taka, że każdą postać należałoby rozpatrzeć indywidualnie, bo ja osobiście trochę żałuję że o każdej postaci pisze w pierwszej osobie, ale nie chcę już nic zmieniać w trakcie pisania, szczególnie że napisałam masę rozdziałów do przodu. W każdym razie moim zdaniem u Ciebie poszło to bardzo ładnie :)
    W ogóle okropnie podobają mi się rozmyślania Vivienne - to naprawdę ładnie pokazuje jej nietuzinkową wrażliwość, a przynajmniej tak Ci wyszła w tym rozdziale i tym bardziej, że tak sie nieładnie wyrażę, dało mi to po mordzie, zważywszy na jej przeszłość - to aż serce boli, że taką wrażliwą osobę spotkało coś tak okropnego.
    Potem: Liczę bardzo na pojawienie się Fleur. Ja ją osobiście bardzo lubię i uważam, że w wielu opowiadaniach jest niedoceniana, także tu kolejny plus :D
    Z resztą, bardzo mi się podoba nazywanie Harritsona Potworem i to z wielkiej litery. Ładnie podkreślona nienawiść i lęk, bez niepotrzebnych, niedelikatnych słów.
    Rozmowa dziewczyn jak wyszła to do końca nie powiem, bo ja na takie tematy nigdy z nikim nie rozmawiam, tylko duszę swoje problemy sercowe w sobie, ale nic mi nie zgrzytnęło, raczej wyglądało naturalnie, więc również tu powiem, że mi się podobało.
    I w ogóle ktoś w końcu docenia Rona! Jego też bardzo lubię, a z niewiadomych powodów masa ludzi za nim nie przepada. Cieszę się, że Ty tez po nim nie jedziesz <3 No chyba że wszystko jeszcze przed nami?
    No i Viv w końcu zebrała się, by zwierzyć się dziewczynom. To na pewno będzie trudna rozmowa. Okropnie mi jej szkoda, naprawdę - przedstawiasz całą tę sprawę bardziej jako krzywdę na duchu niż ciele i bardzo dobrze, bo ja naprawdę nie lubię, gdy robi się odwrotnie: bo przecież ból minie, rany można wyleczyć, ale wspomnienia zostają na zawsze.
    Rozdział był w porządku, nie widać, że był pisany na siłę, poważnie. Mnie się bardzo podobało :)
    No cóż, widzę że nie masz lekko. Życzę więc powodzenia na egzaminach w takim razie, a poza tym to wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
    I zapraszam do mnie na trzynastkę :)
    Pozdrawiam
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Wszystko ładnie ze sobą grało i w ogóle jakoś tak fajnie. Jeśli chodzi o pierwszoosobówkę to sądzę, że poszła Ci bardzo dobrze. Cieszę się, że Vi w końcu zdecydowała się opowiedzieć o swoim problemie dziewczyną, może teraz będzie jej łatwiej. Zaciekawiło mnie również pojawienie się Fleur. Czy spotkamy się z nią jeszcze w późniejszych czy to tylko takie wspomnienie?
    Czekam na kolejny, pozdrawiam gorąco i życze powodzenia na egzaminach
    ~ Ryann Black

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Nominowałam Cię do Liebster Award! :*
    www.mademoiselle-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń