poniedziałek, 15 lipca 2013

002 Pierwszy wieczór

8 komentarzy:


    Imię i nazwisko postaci zostało zmienione bo Angela ani trochę mi nie pasowało do francuski(bohaterka nazywa się teraz Vivienne Girardet) po za tym to nowa historia więc należy jej się powiew tzw świeżości. Następny rozdział pojawi się NAJPRAWDOPODOBNIEJ w połowie września z powodu mojego wyjazdu do Niemiec(który nastąpi w nieokreślonym terminie jednak wątpię czy zdążę dodać nowy rozdział), ale bądźcie pewni, że na pewno go dodam wtedy również rozpocznę poszukiwania bety. P.S początkowe rozdziały zawsze są trochę nudne więc proszę o cierpliwość
**

Pociąg zatrzymał się na stacji, a z pociągu zaczęli „wylewać się” uczniowie Hogwartu. Ginny, Harry, Ron, Hermiona, Neville, Luna oraz ich nowa towarzyszka szli w stronę Hagrida - którego wysokość dorównywała dwóm dojrzałym mężczyzną.
- My pojedziemy powozami, a Ty przez wzgląd na to, że jesteś, że tak to ujmę nieoficjalnym pierwszoroczniakiem popłyniesz z resztą łódką- powiedziała Hermiona, uśmiechając się do Viviene, która pokiwała tylko głową i ruszyła w stronę półolbrzyma.
 - Dziwne, no nie? Nie słyszałem, żeby coś takiego jak przyjęcie jakiegoś ucznia  z innej szkoły i to jeszcze na szósty rok zdarzyło się kiedykolwiek w naszej szkole-  powiedział zamyślony Ron.
- Nie wiem, ale ona jest jakaś dziwna- odparła brązowowłosa.
-Co masz na myśli?
- Taka nierzeczywista… Nie, nie chodzi mi już nawet o jej wygląd – prychnęła dziewczyna widząc jak rudowłosy teatralnie przewraca oczami – ma w sobie coś takiego…
-Smutnego? – wtrącił się Neville .
-  Nawet nie to… Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale nie podoba mi.
- Mówisz o niej jakby była jakąś wredną ślizgonką – stwierdził Ron- przecież ona Ci nic nie zrobiła; jest po prostu smutna, może ktoś z jej rodziny zginął tragicznie… Oh, wybacz mi Harry- powiedział zmieszany Ron.
- Co? – Potter wyrwał się z zamyślenia- Co mówiłeś?
-  Rozmawialiśmy o tej dziewczynie, o Vivienne- rzuciła Hermiona –co o niej myślisz?
- Wydaje się być w porządku- powiedział gryfon. Obecnie w jego głowie kotłowało się wiele różnych myśli właśnie o tej jasnowłosej istocie. Tymczasem on wypowiedział najbardziej ograniczone zdanie jakie mógł.
Chodziło o jej oczy. Wydawały się być  puste, pozbawione jakichkolwiek  emocji. Podobno oczy są oknami duszy. Jeżeli tak to na Merlina co się stało z jej duszą?
 Harry nawet nie zauważył, że są już nieopodal powozów. Cały czas zastanawiał się nad tym  jak wyglądało wcześniej życie Vivienne… czy spotkało ją coś złego? Strasznego? A może po prostu taką zgrywała, to była część spektaklu, próba zwrócenia na siebie uwagi? Nie miał pojęcia o co chodzi ani dlaczego tak go to zaaferowało… chociaż właściwie to dobrze, nie musiał myśleć o Syriuszu- swoim ojcu chrzestnym. Wsiadł do powozu za Ronem, Hermioną i Ginny.
- Jak myślicie do jakiego domu trafi?- zapytała Weasley przeczesując palcami swoje długie miedziane włosy swoją drogą była bardzo ładna, Harry musiał to przyznać.
-Mam nadzieję, że do Gryffindoru- powiedział Ron na co Hermiona rzuciła mu gniewne spojrzenie.
-Tobie tylko jedno w głowie! Chodzi o to, że to przyjaciółka Flegmy?- rudowłosy wybałuszył oczy na dziewczynę, a jego uszy poczerwieniały.
-Nie! Po prostu uważam, że fajnie by było jakby była w naszym domu, wydaje się być ciekawa- bąknął.
- Ja myślę, że to będzie Slytherin- powiedziała Hermiona z zamyśleniem.
- Nie przesadzaj…-  przerwał jej Potter-  przecież była miła wcale nie taka napuszona jak to ślizgoni mają w zwyczaju… już prędzej stwierdziłbym, że to Ravenclaw na pewno jest inteligentna…
- Teraz to Ty przesadzasz Harry, uroda i inteligencja rzadko kiedy idą w parze…
- No właśnie nie każdy jest taki jak Hermiona- Ginny wyszczerzyła się do dziewczyny.
-Nie o to mi chodziło…-  Granger zaczerwieniła się lekko.
-Po co te domysły już prawie jesteśmy… Zobaczymy na ceremonii przydziału- stwierdził brunet. Nie było sensu kontynuować tej dyskusji w końcu powozy już zwalniały co oznaczało, że za moment będą wysiadać.
 Powozy zatrzymały się, a uczniowie zaczęli szybko podążać w stronę zamku, wygłodniali i nieco zziębnięci nie mogli już się doczekać uczty powitalnej na której było tyle wyśmienitych potraw.
**
  Vivienne Girardet z gracją i wrodzonym wdziękiem wysiadła z łódki i idąc na samym końcu pochodu pierwszoroczniaków podziwiała Hogwart. Zamek wyglądał przepięknie oczywiście nie tak jak jej dawna szkoła, ale nie był też tak paskudny jak to o nim zawsze mówiła Fleur. Tak, Fleur aż głupio było się przyznać, ale Vi naprawdę bardzo za nią tęskniła tym bardziej teraz gdy była w całkowicie nowym miejscu w którym nie było żadnej znajomej twarzy. Szkoda, że jej życie potoczyło się tak, a nie inaczej,  że ten psychopata, morderca obrał sobie za cel akurat ją… Gdyby nie to co wydarzyło się w ubiegłym roku nadal miałaby zgodną rodzinę, przyjaciół i jego… Jej promyk szczęścia, nadziei obecnie leżący w kosztownej, białej trumnie… zimny, nie żywy… Już nigdy w życiu nie usłyszy od Niego ani słowa… kompletnie nic… została tylko pustka… i chęć zemsty, która pewnego dnia zostanie zaspokojona.
  Rozmyślając o tym co było i o tym co musi się stać białowłosa nawet nie wiedziała w jaki sposób znalazła się już w Wielkiej Sali Hogwartu ustawiona w równym rzędzie z innymi uczniami czekającymi na przydział. Tiara już śpiewała swoją pieśń o zjednoczeniu, wspólnej walce, odrodzeniu lorda Voldemorta, ale dziewczyna nie słuchała spoglądała na stół profesorski , na czarnowłosego mężczyznę z haczykowatym nosem… Znała go … tylko nie wiedziała skąd… Ich oczy spotkały się na chwilę, wpatrywał się w nią z zamyśleniem zupełnie jakby  się zastanawiał gdzie się spotkali.Nagle jego źrenice rozszerzyły się, a przez twarz przebiegł cień; strachu? Zrozumienia? Odwrócił szybko wzrok, ona również stwierdziwszy, że będzie miała dużo czasu aby przypomnieć sobie tego człowieka. Spojrzała na stoły domów, na uczniów w nich zasiadających, większość patrzyła się na nią. No tak, rzeczywiście, w końcu była najwyższa w tym tłumie dzieciaków. Spojrzała na Harre’go , Rona i Hermionę nie była pewna czy chce być w ich domu. Wydawali się mili, ale zbyt wścibscy, a ona nie miała zamiaru dzielić się swoim sekretem z kimkolwiek, podobnie jak nie czuła potrzeby zawierania przyjaźni bo po co jej to było… Nie potrafiłaby znowu dzielić się z kimś swoimi smutkami i radościami, była samotna, przeklęta i  nikt już nigdy tego nie zmieni. Jej życie skończyło się w ubiegłym roku, umarła mimo, że posiadała ciało, które jest jej potrzebne tylko do dokonania krwawej, bolesnej zemsty.
-Girardet Vivienne! GIRARDET VIVIENNE!-  dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i  weszła na środek Sali zajmując miejsce na samotnym krześle.  Wyglądająca na surową profesorka założyła jej na głowę stary, wyświechtany kapelusz.
- Co my tutaj mamy;  niebywała inteligencja, odwaga, spryt… To wszystko jej tutaj w Twojej głowie. Bardzo uzdolniona, potrzeba wykazania się, ale i zdobycia przyjaciół gotowych na wszystko.
 Nie mam takiej potrzeby, nie potrzebuje tego.
 Tak Ci się tylko wydaje moja Droga… Jednak przede mną nic się nie ukryje. Mogłabym przydzielić Cię wszędzie ; do Ravenclawu bo posiadasz zadziwiającą inteligencję, do Hufflepuffu  bo jesteś zdolna i na pewno znazlazłabyś tam mnóstwo przyjaciół, do Gryffindoru ponieważ tkwi w Tobie duża odwaga i umiejętność poświęcenia niemalże wszystkiego, ale… ja już wybrałam nie wiem czy ten wybór jest dobry, ale myślę, że tak… Ten dom pomoże Ci osiągnąć cele, które sobie obrałaś najlepiej spośród wszystkich…
-SLYTHERIN!!!-  tiara została ściągnięta z głowy  dziewczyny. Vivienne podniosła się i ruszyła do stołu z którego rozlegały się oklaski. Jakaś ciemnowłosa dziewczyna  niechętnie odsunęła się w bok.
-Witaj w Slytherinie. Cieszę się, że jesteś w naszym domu- powiedział  brunet o ciemnej karnacji i ładnych, dużych ciemnozielonych oczach. Spojrzała na niego, a raczej w jego oczy… te oczy… przypominały jej kogoś, miejsce w którym powinno już od dawna nie być serca skurczyło się boleśnie.
- Też jestem zadowolona- powiedziała mimowolnie tonąc w tej zieleni, zupełnie jak ten Potter… ten kolor… oczy koloru avady dochodziły do niej jakieś nie mające sensu urywki zdań wypowiadane przez dyrektora.
- A teraz wsuwajcie! –  powiedział Albus Dumbledore, a stoły natychmiast ugięły się od nadmiaru jedzenia.
-Blaise przestań umizgiwać się do nowej, przecież masz już kobietę- powiedziała ta ciemnowłosa dziewczyna patrząc z nieukrywaną niechęcią na „nową”.
-  Przestań Pansy i zajmij się własnymi sprawami- odburknął chłopak. Patrzył jeszcze chwilę na Girardet po czym zajął się nakładaniem na swój talerz różnych smakowicie wyglądających przysmaków.
 Białowłosa rozejrzała się ostatni raz po Sali napotykając spojrzenie Złotego Dziecka Gryffindoru , rudowłosego i Hermiony pomachali do niej nieznacznie na co odpowiedziała im delikatnym uśmiechem.
- To chyba jakieś żarty- powiedziała mopsowata dziewczyna patrząc ze złośliwym uśmieszkiem na Vivienne – Jesteś w Slytherinie, nie możesz zadawać się ze szlamą, zdrajcą krwi i Bliznowatym…
- Pozwól, że to ja osądzę z kim wolę przebywać. Obecnie przegrywasz tą batalię, jesteś żałosna…- odparła spokojnie dziewczyna patrząc na gniew odmalowujący się na twarzy przemądrzałej ślizgonki.
-Draco! Słyszałeś co ona do mnie powiedziała? Jakbym jeszcze chciała się z nią zadawać… Ja żałosna? Draco, powiedz coś…- Girardet spojrzała na chłopaka siedzącego obok Pansy widziała go już w pociągu, patrzył na nią z zamyśleniem.
- Daj spokój Pans…Zajmij się jedzeniem- mopsowata rzuciła białowłosej ostatnie wściekłe spojrzenie „ jeszcze zobaczymy” po czym zajęła się posłusznie jedzeniem, Vivienne również zajęła się swoim talerzem już dawno nie jadła tak znakomitych potraw.
**
  - To jest pokój wspólny, a tam znajdują się dormitoria dziewczyn i chłopaków- powiedział Malfoy do pierwszoroczniaków  po wejściu do urządzonego w dobrym smaku dużego pokoju, a raczej komnaty na środku, której znajdowały się duża skórzana kanapa i kilka foteli, na ścianach  wisiały przeróżne obrazy z niezbyt przychylnie wyglądającymi czarodziejami, a z sufitu zwisał  pokaźny żyrandol  rozświetlając całą komnatę nieco przygaszonym światłem.- Ty Vivienne, ze względu na to, że jesteś na szóstym roku nie będziesz miała sypialni z pierwszoroczniakami tylko z Twoim przedziałem wiekowym.
- Będę z ostatnią klasą?-zapytała unosząc brew.
-Nie, z osobami będącymi na szóstym roku.
- Dobrze, mogę iść do sypialni?
-Tak, Pansy pokaże Ci gdzie będzie Twój pokój…
-Za mną…- rzuciła dziewczyna po czym przeszła przez drzwi na których widniał połyskujący zielenią napis „Dormitoria Dziewczyn” . Viviene ruszyła za nią. Zatrzymały się przy dużych drzwiach z napisem „Sypialnia szóstego roku”- To jest Twój pokój.- rzuciła po czym po prostu odeszła. Vivienne otworzyła drzwi. W komnacie znajdowało się pięć łóżek z jasno zielonym delikatnym baldachimem rozpostartym nad każdym z nich,  przy czterech stały dziewczyny, które wpatrywały się w Girardet z zainteresowaniem. Dziewczyna weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka przy którym były jej kufry .
- Hej, jestem Laryssa Nicolson- przedstawiła się jej ładna, brązowowłosa dziewczyna z dużymi  oczyma w kolorze czekolady.
-Vivienne Girardet, miło mi – odpowiedziała jasnowłosa podając jej rękę.
- A to Selena Stevanson- kontynuowała Laryssa pokazując na  typowe stereotypowe dziewcze z blond włosami i niebieskimi oczętami oraz słodkim uśmiechem- Sylwia Klimczak jest Polką jednakże doskonale operuje angielskim – średniego wzrostu brunetka z miłym uśmiechem pomachała do Angie, dziewczyna uśmiechnęła się do niej- Natasha Ty…
-Pozwól, że sama się przedstawię Lar. Mam język, potrafię mówić-  powiedziała rudowłosa dziewczyna zbliżając się do Vivienne z lekkim uśmiechem- Wybacz… Ona lubi robić wszystko za Nas… Mnie osobiście bardzo to drażni. To, że jestem z Rosji nie znaczy, że mam jakieś problemy z mówieniem. My Rosjanie nie tylko w piciu mocnych trunków jesteśmy dobrzy – powiedziała i puściła oczko do białowłosej. Była bardzo atrakcyjną- na swój sposób kobietą-  Natasha Tyszkowa, miło mi Cię poznać im nas tu więcej tym lepiej… Pewnie mopsowata Parkinson Cię przyprowadziła
-Tak, ona…
-Jak wrażenia? Milutka no nie?
-Myślę, że za mną nie przepada- dziewczyny parsknęły śmiechem.
-Nie martw się ona za nikim nie przepada. Może z wyjątkiem swojego Dracusia, który tak naprawdę ma ją gdzieś.
- Jest wiecznie o niego zazdrosna- wtrąciła Laryssa
-Taaa… udaje taką co to nic nie wie o licznych kochankach panicza Malfoya- do dyskusji dołączyła Sylvia.
-Przestańcie wcale nie jest taka zła…- bąknęła Selena.
- Tak na pewno. Pamiętam jak rzuciła na Ciebie zaklęcie przez które rechotałaś jak pospolita ropucha zamiast mówić po ludzku, a dlaczego…? Bo byłaś z naszym paniczykiem na szczęście masz nas… Odpłaciłyśmy jej z nawiązką- rzuciła Natasha uśmiechając się wrednie.
- No tak, byłam, ale szybko mu się znudziłam… a szkoda bo naprawdę coś do niego czułam- stwierdziła cicho ze smutną miną. Vivienne musiała przyznać, że chyba jak żyje nie widziała  słodszej istoty niż Selena. Wydawała się taka niewinna i głupiutka.
-Niech nie zmylą Cię pozory,  Selena wcale nie jest jedną z tych idiotycznych blondynek z których mugole stroją sobie żarty… Gdyby była na pewno nie trafiłaby do Slytherinu- powiedziała rudowłosa zupełnie jakby czytała w myślach ViVienne- Chociaż i tak miała sporo szczęścia, że spotkała mnie i Larryse- Vi słyszała, że slizgoni są napuszeni, niemili i beznadziejni tymczasem  poznane przez nią osoby całkowicie zaprzeczały wizji ślizgońskich nadzianych dzieciaków.
Usiadła na swoim łóżku; było bardzo miękkie. Zarówno poduszka jak i kołdra były zielone ze srebrnym wężem na środku.
- A na jakie zajęcia będziesz uczęszczać? Bo nie jestem pewna czy Wy też mieliście SUMY?-zapytała brązowowłosa Sylvia patrząc z zainteresowaniem na Vi.
- Nie, u nas są na szóstym roku, ale w wakacje zaliczyłam je pod okiem Dumbledore i komisji egzaminacyjnej. Zrobili dla mnie wyjątek- tak, wygląda na to, że wszyscy robili dla niej miłe, wyjątkowe rzeczy, których normalnie nie mogliby zrobić dla  nikogo innego- Moje przedmioty to… transmutacja, zielarstwo, numerologia, obrona przed czarną magią, eliksiry, zaklęcia i opieka nad magicznymi stworzeniami.
-Naprawdę? To świetnie! Wszyscy się ze mnie śmiali, że wybrałam opiekę i że nie będę miała z kim chodzić teraz wreszcie mam z kim- powiedziała zadowolona Selena przeczesując palcami swoje blond włosy, o dziwo nikt nie zadał pytania dotyczącego powodu tych wyjątkowych okoliczności.
-Nie przesadzaj przecież ja też się zapisałam bo stwierdziłam, że nie zostawię Cię samą z Hagridem jeszcze pożarłoby Cię jakieś stworzenie i co wtedy…- stwierdziła Natasha.
-  Dobrze, że jutro sobota bo naprawdę nie mam najmniejszej ochoty iść na lekcje. Po weekendzie owszem- stwierdziła Laryssa wpatrując się w swój plan lekcji Vivienne również wyjęła z kufra swój plan i zaczęła dokładnie mu się przyglądać.
-Vi.. Mogę tak się do Ciebie zwracać? Bo pełne imię jest trochę za długie- Białowłosa skinęła głową na znak, że zgadza się na propozycję- Przeważnie wszyscy od czwartego roku wzwyż spędzają noc po rozpoczęciu roku w pokoju wspólnym na piciu ognistej przeszmuglowanej z domu czy kremowego piwa, ale my raczej mamy gdzieś ten obyczaj bo nigdy nie ma tam nikogo z kim chciałybyśmy pogadać. Panuje tam snobistyczna atmosfera, a panienki umizgują się tylko do naszych ślizgońskich bożków typu mój kuzyn Blaise, Malfoy, Nathaniel brat Seleny. Dlatego my zawsze wypijamy kilka toaścików w dormitorium bo tu nikt nam nie przeszkodzi. Może napijesz się z nami?- zapytała Laryssa wpatrując się w Vi ze szczerym uśmiechem. Natasha już wyciągała miód pitny z torby, a Sylvia grzebała w torbie najprawdopodobniej za jakimiś szklankami.
-Myślę, że tak- odparła Girardet. Tego nie spodziewała się w ogóle… Dlaczego nawet gdy była nieprzystępna i niezbyt rozmowna przyciągała do siebie ludzi? Dlaczego zawsze Ci ludzie o dziwo chcieli z nią obcować? Cóż… każda normalna młoda czarodziejka cieszyłaby się z tego tym bardziej, że dziewczyny były naprawdę miłe i widać było, że posiadały bardzo interesujące charaktery, ale Vivienne myślała inaczej jednakże co miała zrobić? Pokazać im wulgarny gest i wyjść? Mimo wszystko była dobrze wychowana i przeważnie traktowała ludzi tak jak oni ją traktują więc uśmiechnęła się tylko do swoich myśli i przypuszczeń na temat charakterków dziewcząt, wzięła do ręki szklankę napełnioną bursztynowym płynem i upiła sporego łyka myśląc o tym, że nieangażowanie się w życie szkolne i odtrącanie ludzi będzie trudniejsze niż wcześniej myślała.