sobota, 31 sierpnia 2013

004 Natłok myśli

12 komentarzy:


 

  Od czasu  sporej części nocy spędzonej na wieży astronomicznej Harry Potter niemalże bez przerwy pogrążony był w myślach, które krążyły wokół białowłosej rzeźby… Po tym jak nazwała go Ianem i wyrzuciła z siebie w jednym zdaniu całe pokłady bólu, gniewu i chęci zemsty powiedziała tylko „Proszę, nie odchodź” więc został przytulając ją do siebie  i patrząc w gwiazdy, które tamtej nocy były naprawdę wyjątkowo dobrze widoczne… Niebo było urzekające, a on- Harry nie mógł uwierzyć w to, że znajduje się na szczycie wieży, a dziewczyna-zagadka wtula się w niego. Czuł jej ciepło, gładził ją delikatnie po włosach, które były wyjątkowo gęste i aksamitne ona trzymała go za dłoń splatając swe długie palce z jego palcami… Miotało nim wtedy tak wiele uczuć… uczuć, których nie czuł nawet do Cho… Zauroczenie Azjatką było szczeniackie, a to co czuł do Vievienne wydawało się magiczne. Pojawiło się niczym za dotknięciem magicznej różdżki i w szybkim tempie wtopiło się w jego duszę… Nie wiedział czy ją kocha… czy to w ogóle możliwe… wiedział tylko, że Francuzka stała się dla niego kimś specjalnym, wyjątkowym, ale nie takim jak Ron, Hermiona, Cho czy ktokolwiek inny… to było dziwne uczucie z jednej strony dobre, ale z drugiej niepokojące. Był zagubiony i myliło go zachowanie dziewczyny. Po kilkugodzinnym siedzeniu w milczeniu wstała powiedziała „Dziękuję” po czym wyszła zanim on zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Zrozumiał jednak, że nie chciała niczyjego towarzystwa więc odczekał chwilę i poszedł do dormitorium. Od tego wydarzenia minął tydzień, a ona oprócz cichego „Cześć” gdy go mijała nie mówiła  nic innego. Często widywał go z grupką ślizgonek, które rozpoznawał ze wspólnych zajęć oraz Zabinim i Natem, którzy najczęściej pojawiali się dosłownie z nikąd. Malfoy Nie towarzyszył im.. Harry nigdy nie mógł go wypatrzeć. Rzadko był również w Wielkiej Sali co oznaczało, że prawie nic nie jadł, a to już na pewno musiało znaczyć, że coś knuje.  Złoty Chłopak mimo całej swojej fascynacji Vi nadal posądzał Dracona o niecne plany. Miał przeczucie, a jego przeczucia przeważnie się sprawdzały.
Tak jak wtedy gdy zginął Syriusz?- odezwał się cichy głosik w jego głowie. Chłopak pokręci głową próbując wyrzucić z niej złą myśl- Wtedy też myślałeś, że masz rację. Przez Twój błąd on gryzie teraz ziemię i już nigdy go nie zobaczysz- Ciemnowłosy  po raz kolejny pokręcił głową… takie myśli nawiedzały go w wakacje bardzo często, był pewny, że już się ich pozbył, ale najwyraźniej wcale nie było to takie łatwe.
Oczywiście, tęsknił… Dopiero co na trzecim roku dowiedział się, że jednak na świecie jest ktoś taki jak ojciec… a dwa lata potem przez jego własną głupotę, naiwność i niestosowanie się do poleceń Dumbledore’a  Syriusz Black wpadł martwy za zasłonę. To bolało i zawsze będzie boleć, ale mimo wszystko cały czas przekonywał swój umysł, że Black’owi jest dobrze tam gdzie jest… że spotkał się ze swym najlepszym przyjacielem- Jamesem Potterem… Harry nienawidził jego morderczyni; podłej, bezuczuciowej Bellatriks… Jego pragnieniem było uśmiercenie tej przebrzydłej kobiety i tym samym „zranienie”  Toma Riddle’a …o ile utrata kogoś mogła go zranić to musiała to być ona- jego najwierniejsza służka podobno sam uczył ją tego co umie, chłopak podejrzewał nawet, że Bellatriks pałała do Voldemorta innym uczuciem niż tylko fanatyczne oddanie…głębszym o ile było to w ogóle dla niej możliwe.
 ****
 Draco Malfoy miał misję to wypełnienia. Misję, która miała zaważyć na całym życiu jego i jego rodziny.
 Chełpił się tym, że Mroczny Lord  wybrał właśnie jego, ale tak naprawdę był przerażony. Wiedział, że to jego ostatni rok w Hogwarcie niezależnie od wyniku starań.
 Sukces= ucieczka ze szkoły, wybawienie ojca i matki
Porażka= uśmiercenie wielkiego czarodzieja oraz konanie w nieludzkich męczarniach
  Zadanie to uniemożliwiało mu spokojny sen i normalne funkcjonowanie. Najczęściej przebywał sam, mimo, że upłynął dopiero tydzień nauki to nie przykładał się do prac domowych i często wymyślał przeróżne bajki aby nie chodzić na zajęcia. Towarzystwo ludzi irytowało go; ich błahe problemy, piski, śmiechy, miłostki, fascynacje i marzenia. Z zadufanego dupka zmienił się w wystraszoną fretkę, która nie ma wyjścia i MUSI coś zrobić w innym wypadku nie dość, że sama zginie to jeszcze pociągnie ze za sobą ludzi do których czuje szacunek. Czy Dracon kocha swoich rodziców? To pojęcie względne.. Dla prawdziwego Malfoya nie liczą się uczucia; liczy się czysta krew, dobre imię rodziny, etykieta- dokładnie w tej kolejności. Ojciec od dziecka wpajał mu żelazne zasady, uczył jak nie mieć uczuć
 Widzisz to Draco?- jasnowłosy mężczyzna położył dwie fiolki na kuchennym stole; w jednej znajdowała się jakaś złocista ciecz, a w drugiej zielona, oleista substancja. Platynowłosy ok 5letni chłopczyk spojrzał na ojca swymi dużymi szarymi oczyma.
-Tak, tatusiu.
- Tak, ojcze… Ile razy mam CI to powtarzać ?- jego głos był zimny i wyprany z uczuć.
- Wybacz mi ojcze, to już się nie powtórzy- powiedział poważnym tonem mały chłopiec- Więc…- dziecko na chwilę uciszyło się. Wiedziało, że nie może okazać zbytniej ciekawości bo to nie jest godne Malfoy’ów . Milczało więc co jakiś czas zerkając na fiolki.
- To-dorosły mężczyzny dotknął fiolki ze złocistą zawartością- jest Nasza krew-czarodziejów czystej krwi, a to- tu dotknął drugiej fiolki- jest krew mugoli i mieszańców. Złota nie miesza się ze szlamem. Nigdy.- spojrzał surowo na syna- Zrozumiałeś?
-Tak, ta…ojcze- odparło dziecko patrząc nadal na fiolki.
-Więc co teraz zrobisz?
- Będę o tym pamiętał.
-Nie. Zastosujesz to w praktyce.
-Nie rozumiem, ojcze- stwierdziło dziecko spoglądając na mężczyznę ze zdziwieniem.
- Twój kolega… Thomas nie jest z rodziny czarodziejów. Mój syn nie będzie  spoufalał się ze szlamą. Rozumiesz?- chłopiec spojrzał na swojego rodziciela z niemym wyrzutem i zaskoczeniem.
- Dean to mój jedyny kolega…ojcze.
- Nie liczy się ilość tylko jakość, synu, a to nie jest Twój poziom, to nie jest Nasz poziom, a ród Malfy’ów musi coś sobą reprezentować… pewne wartości. Od pokoleni ta nauka jest przekazywana z ojca na syna, a Ty musisz się dostosować czy tego chcesz czy nie. Chodzi o dobre imię naszej rodziny- w oczach chłopca pojawiły się łzy- Prawdziwy, pełnokrwisty Malfoy nie płacze- rzucił sucho mężczyzna.
-Wybacz mi, ojcze- odrzekło załamującym się głosem dziecko.
- Nie wiem co z Tobą będzie, ale jeżeli się nie zmienisz i nadal będziesz takim mazgajem to będzie oznaczać, że tak naprawdę nie mam syna, bo czyż synem można nazwać przyjaciela szlam? – blondynek wyprostował się na krześle, spojrzał swojemu ojcu prosto w oczy.
-Nie, ojcze. To była chwila słabości, która już się nie powtórzy. Gdy następnym razem spotkam Thomasa to nawet nie zniżę się do poziomu rozmowy z nim.- Kąciki ust dorosłego mężczyzny uniosły się z zadowolenia.
 Tak, ojcze byłeś dobrym nauczycielem, tylko jednego ze mnie do końca nie wypleniłeś… łez z poczucia bezsilności i niemocy.
***
   Ciemność… wszędzie ciemność… niewidzące oczy, niesłyszące uszy, nieczujące usta.
Nagle nieistniejące oczy otwierają się.
 Brak powłoki cielesnej. Delikatna srebrzysta mgiełka szybująca  nad Paryżem- miastem cudów.
Wszystkie te domy… ulice, ściskają moje serce, serce, którego nie posiadam. Nie chcę go posiadać. Jestem mgłą, strzępkiem duszy unoszącym się nad śniącym miastem. Widzę mój dom w samym centrum, nieistniejący dla oczu zwyczajnych mugoli. Niewielka willa stojąca niemalże obok wieży Eiffla. Czy to na pewno mój dom? Nie pamiętam, w końcu on już nie istnieje. Spalony; tyle krzyku, łez i bólu. Lepiej wyrzucić to wszystko z pamięci, wszystko oprócz chęci zemsty, która staje się coraz większa. Muszę go odnaleźć, ale jeszcze nie jestem na tyle silna, nie dałabym rady…jeszcze nie teraz, ale już niedługo.
- Vi – cichy szept. Białowłosa otworzyła oczy. Wszystko wskazywało na to, że na chwilę zapadła w krótki sen. Spojrzała przed siebie, McGonagall mówiła o jakimś zaklęciu, ale Vivienne nie rozróżniała jej słów, była otępiała przez nieprzespaną noc, kolejną…- Vi to już prawie koniec, wytrzymaj jeszcze chwilkę- Larrysa mówiła do niej szeptem, dziewczyna zdobyła się tylko na krótkie kiwnięcie głową. Czuła na sobie czyjś wzrok, nie musiała się odwracać aby wiedzieć, że przyglądają się jej zielone oczy. Nie miała siły ani ochoty patrzeć w stronę ciemnowłosego gryfona wtedy na wieży trochę za bardzo ją poniosło, a to było niedopuszczalne. Obiecała sobie przecież, że koniec z uczuciami. Koniec z tym całym cyrkiem. Nienawiść chowana głęboko w sobie jest lepsza, boleśniejsza niż ta ujawniana. Gdy wybuchnie ukryta jej siła będzie potężniejsza, a ta odkryta słaba i nic nie znacząca.
 Girardet już od tygodnia starała się nie patrzeć w te mijane na korytarzach zamku oczy. Jednak bez tego czuła, że wegetuje. W tym chłopaku widziała swojego brata, Iana; mimo, że byli bliźniakami nie byli do siebie podobni ani z wyglądu ani z charakteru. Zupełne przeciwieństwa, ale mimo to była to najważniejsza osoba w jej życiu. Wiedziała, że gryfon stracił ojca chrzestnego, możliwe, że wewnętrznie przeżywa taką samą tragedię, jednak nie chciała aby dzielił się z nią tym. Zbliżyłoby to ich do siebie jeszcze bardziej, a przecież jej zamiarem nie było wmawianie sobie, że Ian nadal żyje i zabawa w „braciszka i siostrzyczkę”. On został zamordowany, tak po prostu i żadna siła nie przywróci go do życia, nie sprawi, że spojrzy na nią swoimi wielkimi zielonymi oczyma i powie to, tak dobrze znane zdanie; „Nie wierzę, że jesteśmy spokrewnieni” – kochał to mówić, a ona potrafiła mu się odgryźć mimo wszystko.
 Wszyscy zaczęli podnosić się z miejsc; dziewczyna zrozumiała, że to koniec zajęć. Wstała, pośpiesznie pakując się i opuszczając klasę, wiedziała, że oczy koloru avady „podążają” za nią, słyszała kroki za sobą, czuła w powietrzu ruch jego ręki…wiedziała, że chyba musi stawić temu czoła..
-  Harry! Zaczekaj! Gdzie idziesz!?- głos Hermiony i cofanie ręki. Udało się jej kolejny raz ominąć Chłopca-Który-Przeżył, wymknąć się, przyśpieszyła kroku, książka wypadła jej z ręki, przygryzła wargę, odwracając się powoli, ale ktoś już ją podnosił.
- Proszę- cichy głos Dracona Malfoya, jego jasna karnacja, tak podobna do niej, zapuchnięte oczy świadczące o wielu nieprzespanych nocach. Patrzył na nią swymi szarymi oczyma bez wyrazu.
-Dziękuję- odpowiedziała biorąc od niego książkę i nieznacznie się uśmiechając. Czuła, że chłopaka dotknęła jakaś straszna tragedia, że nie tylko ona nie może nocami spać, a jej myśli krążą cały czas w Okół jednej sprawy-Idziesz do Wielkiej Sali czy do Pokoju Wspólnego?- zapytała dziwiąc się słowom, które wypowiedziały jej usta. Jasnowłosy również się zdziwił, spoglądał na nią badawczo przez chwilę.
- Do Pokoju Wspólnego, jakoś nie mam ochoty na jedzenie.
- To zupełnie tak jak ja. Nie wiem gdzie podziały się dziewczyny więc możemy iść razem- powiedziała cicho.
- Dobrze-  kąciki jego ust uniosły się niezauważalnie.
 Szli w ciszy, ale była to cisza, która nie przeszkadza. Milczenie, które czasami wyraża więcej niż potok słów. Weszli do Pokoju Wspólnego zatrzymując się przed dormitorium dziewcząt; spojrzeli sobie w oczy- nie jak para kochanków, ale jak ludzie, którzy się rozumieją… ludzie, którzy mają podobne problemy i nie do końca wiedzą jak sobie z nimi poradzić, którzy mają zadanie do wykonanie…zadanie, które ich przerasta.
 - Czasami dobrze jest pomilczeć- powiedziała dziewczyna nadal patrząc w oczy chłopaka- w niektórych momentach cisza jest najlepszym porozumieniem- odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, ale poczuła jego dłoń na swoim ramieniu.
- Zawsze możemy jeszcze kiedyś pomilczeć- szepnął, kiwnęła tylko głową, chłopak wziął rękę.
- Vievienne !!- drzwi dormitorium otworzyły się, wybiegła z nich Selena patrząc ze zdziwieniem na  Girardet, najwyraźniej nie zauważyła jeszcze blondyna-Wszędzie cię szukałyśmy… Och, cześć Draco- powiedziała cicho.
- Cześć, Sel i do zobaczenia Vievienne- odparł chłopak po czym poszedł w stronę dormitorium chłopaków.
- Rozmawiałaś ze Smokiem? –zapytała- szkoda, że Parkinson tego nie widziała umarłaby z zazdrości- zapiszczała blondynka uśmiechając się szeroko.

piątek, 2 sierpnia 2013

003 Oczy koloru Avady

10 komentarzy:


    ROZDZIAŁ ZAWIERA WULGARNE ZWROTY I BRUTALNY OPIS! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!
( musiałam tak napisać…)
 Nie jadę do Niemiec!!! Więc rozdział jest jak widać!( polecam do czytania piosenkę WT Angels, która znajduje się w mojej playliście)
****
   Weekend minął Vievienne bardzo mile w towarzystwie dziewczyn. Prowadziła z nimi spokojne, kontrolowane rozmowy. Na szczęście nie zmuszały jej do zbyt częstego odzywania się, nie ciągnęły za język ani nie wypytywały o wszystko, jednakże brały ją niemalże wszędzie ze sobą. Vi spędziła niemal całą sobotę na zwiedzaniu zamku (oczywiście nie całego tylko podstawowych sal lekcyjnych, błoni, lochów wież astronomicznych- tak żeby wiedzieć gdzie iść) i błoni. Spotkała nawet poltergeisa Irytka; zabawnego niebieskiego ludzika, który wykrzykiwał słowa zboczonych piosenek własnego autorstwa i rzucał w ludzi różnymi przedmiotami. Nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć takowego stworzenia i w przeciwieństwie do innych wcale jej nie denerwował tylko śmieszył ją; jego zachowanie, ubiór, słowa.
 Dziewczyny wytłumaczyły jej o co chodzi w relacjach Gryffindor-Slytherin czyli o nienawiści dla zasady i opowiadały jej o ciekawszych wydarzeniach z życia Hogwartu często zaśmiewając się przy tym do łez.
 W niedzielę wieczorem Vi, Laryssa, Natasha oraz Selena (Sylvia spędzała w niewiadomym miejscu czas ze swoim chłopakiem z Ravenclawu  będącym na siódmym roku Matthiew Collinsem ) zajęły miejsca na środku pokoju wspólnego- na skórzanej kanapie popijając miód pitny i zaśmiewając się z niemalże wszystkiego co wydało im się chociaż trochę zabawne.Inni ślizgoni przebywający w pokoju nie  zwracali uwagi na ich zachowanie bo zajęci byli własnymi sprawami.
- Larysso, więc Twoim kuzynem jest Blaise; ten chłopak z zielonymi oczyma, który trzyma z blondynem?- zapytała Vi wypijając kolejnego łyka niebiańskiego trunku.
-Taaak… Daj spokój… Cholernie przystojny… urodę odziedziczył po swojej matce, przebiegłej modliszce.- powiedziała uśmiechając się nieznacznie.
- Może i modliszka, ale kobieta myśląca. Miała 7. mężów i żaden z nich nie chodzi już po tym świecie, a ona zgarnęła cały szmal. Ciekawe kto będzie jej nową ofiarą…-rzuciła Natasha z zamyśleniem.
-Z tego co mówił mi Nate wychodzi, że przechodzi na emeryturę. Nie chce już mieć żadnych mężczyzn…- powiedziała Sel.
- Ah… boski Nate. Pomyśleć, że parę razy chciał się ze mną całować, a ja odmówiłam…
-Ruda wredoto przestań… Całowałam się z nim i aż tak się tym nie jaram- stwierdziła Laryssa.
-Bo jak z nim byłaś tyle w związku to jak możesz się tym cieszyć, a mnie on nie interesował nigdy w takim sensie, ale trzeba przyznać, że przystojny jest.
-Kim jest ten Nate?- mimochodem zapytała białowłosa.
- To jeden z bożków, brat Seleny. Nieziemsko przystojny blondyn, ale tak jak Blaise i Draco beznadziejny…- skwitowała rudowłosa.
- Uważasz, że jest beznadziejny bo co…?- zapytała Selena.
- Sel… daj spokój. Pytasz jakbyś nie wiedziała. W sumie Vi nie wie prawie nic o naszym boskim trio… Może dobrze by było Cię zapoznać z ich planami i charakterkami zanim się na Ciebie rzucą co zrobią na pewno. Sama bym się rzuciła z miłą chęcią, ale jeszcze nie ta pora – powiedziała z dziwnym uśmiechem Natasha patrząc w  oczy Girardet- od czego by tu zacząć… O! Zacznijmy od Zabiniego. Wybredny, wybiera tylko bogate arystokratki czystej krwi nawet jeżeli mają być tylko na jedną noc. Oczywiście muszą być olśniewająco piękne, ich inteligencja … różnie z tym bywa u niego zależy na ile numerków jest dziewczyna. Współczuję tej z którą będzie na poważnie bo jego matka ją zniszczy to więcej niż pewne w końcu nie lubi konkurencji w urodzie, a jej synalek gustuje tylko w miss niekoniecznie w jego wieku czy trochę młodszych… Legenda głosi, że był nawet z mężatką, ale nie jest to potwierdzone. Co do charakteru; wyniosły powiedziałabym nawet, że w pewien sposób napuszony. Sprawia wrażenie takiego, którego nic już w życiu nie zadziwi, zdenerwuje ani zaskoczy. Nathaniel Stevanson kolejny przystojniak za którym biegają uczennice tej szkoły bliźniak Seleny. Laryssa była z nim od trzeciego roku Hogwartu w związku, ale pod koniec piątego związek się sypnął bo nasz kochany Nate zaczął brać przykład z boskiego Smoka i cudownego Diabła. Jednak to prawda że z kim przystajesz takim się stajesz. Lar zastała go w lochach całującego się namiętnie z krukonką Cho Chang, która to w tym samym roku kręciła ze Złotym Dzieckiem Gryffindoru. Larrysa wybaczyła mu, ale potem na jaw wyszły jego przekręty i to, że od jakiegoś czasu nie był jej już wierny mimo to upierał się przy tym iż jest miłością jego życia. Larrysa na szczęścia rzuciła go we wszystkie diabły i mimo, że przeżywała rozstanie teraz normalnie może go mijać i z nim rozmawiać bo jakby nie było to sympatyczny chłopak. Nie jest zadufany w sobie, jest inteligentny, można z nim porozmawiać na różne tematy i jeżeli masz problem to pomoże chociaż oczywiście jak wszyscy mieszkańcy domu węża potrafi być złośliwy, wredny i bardzo nieprzyjemny. Ostatni bohater to Draco Malfoy posiadający dziwne imię urodziwy młodzian darzący nieskończoną nienawiścią wszystkie szlamy, zdrajców krwi i najbardziej Chłopca Który Przeżył. Malfoy miewa różne dziewczyny, które podobnie jak Blaise są odpowiednio wyselekcjonowane. Przeważnie uwieszona jego szyi jest Pansy Parkinson jednak to nie jest jego dziewczyna ona po prostu zrobi dla niego wszystko. Jak już Ci wspominałyśmy, parę dni temu, Malfoy był kiedyś w związku z naszą kochaną Seleną, którą w niezbyt przyzwoity sposób wykorzystał i porzucił przez co bardzo pokłócił się z Nathanielem, który w  ubiegłoroczne wakacje złamał mu nos. Długo się nienawidzili jednak ostatnio tak jakby im przeszło co jest zasługą blondynki bo przekonała Nate, że nie czuje urazy do Malfoya.
-Doskonała historia- pochwaliła dziewczynę Lar.
- Tak, nawet nie wiem dlaczego aż tak się rozgadałam.
- Ruda wywołałaś ich chyba z jaskini…- szepnęła Selena patrząc się w stronę drzwi do dormitorium chłopców z której właśnie wyszli Blaise Zabini, Draco Malfoy i Nathaniel Steavnson za nimi powoli szli Crabbea i Goyle goryle Smoka. O dziwo Parkinson jak na razie nigdzie nie było. Vivienne musiała przyznać, że widok tej trójki idącej razem był naprawdę spektakularny. Widziała jak inne dziewczyny siedzące w pokoju wspólnym patrzyły z zachwytem na to trio.
- Wy już pijecie… Nie mam pojęcia jak udaje wam się tak często przemycić alkohol- powiedział ze śmiechem Nathaniel zatrzymując się przy kanapie, którą zajmowały.
- A co mamy robić, jutro pierwszy dzień zajęć. Musimy się rozluźnić- powiedziała z szerokim uśmiechem Natasha napełniając szklanki trunkiem- Chcecie się z Nami napić szklaneczkę?- zapytała.
- Może jedną, a Wy? Siadacie? –zapytał patrząc na Dracona i Blaise.
- Pewnie, szklaneczka nie zaszkodzi…-stwierdził Zabini siadając obok Nathaniela i spoglądając z delikatnym uśmiechem na Vivienne, która odwróciła od niego wzrok, jakoś nie mogła znieść widoku tych zielonych oczu.
- Ja nie mam czasu…- powiedział cicho Malfoy po czym wraz ze swoimi ochorniarzami wyszedł z pokoju wspólnego.
- Od początku roku zachowuje się dziwnie…- stwierdził krótko brunet.- zupełnie jakby to nie był Malfoy, ale mniejsza z nim i jego tajemnicami. Skoro powierza je Crabbeowi i Goylowi to… żal mi go.
- Daj spokój. Ma ciężką sytuację. Jego ojciec jest w Azkabanie z winy Pottera. Nie dziwię się, że chodzi zdołowany-odparł Nathaniel. Natasha podała dwóm ślizgonom szklanki i napełniła je miodem pitnym.
-Akurat o Was rozmawiałyśmy. Macie niesamowite wyczucie czasu- powiedziała od niechcenia Ruda.
- Były to miłe słowa czy raczej zwierzania załamanych, samotnych kobiet…?- zapytał blondyn wypijając łyk trunku.
- O tym właśnie Ci mówiłam Vi. Wredni i bezczelni. Tacy są ślizgoni. Większość to niestety napuszone, nadziane dupki, ale zabawnie się z nimi rozmawia.
- Nie opowiadaj byłej uczennicy Baxboutans takich rzeczy, Ruda. Jeszcze sobie pomyśli, że znajduje się w niewłaściwym domu – stwierdził Zabini uśmiechając się delikatnie.
- Nie ma dobrego domu dla mnie. Szkoła, nauka to nie ma większego znaczenia…-powiedziała cicho Vivienne patrząc swym pustym, zimnym wzrokiem na obraz Salazara Slytherina znajdujący się naprzeciw kanapy.
- Nie znałaś się wcześniej ze Smokiem? Mówisz dokładnie jak on „szkoła nie ma znaczenia, po co mi to…” Nie… naprawdę dalibyście sobie spokój. Tak wam się śpieszy do dorosłego, samodzielnego życia?- Girardet spojrzała teraz na bruneta tymi swoimi wielkimi oczyma bez wyrazu. Blaiseowi wydawało się, że zobaczył w nich dziwny błysk.
- Moje dorosłe życie zaczęło się już dawno i nie chodzi mi o mój wiek. Myślę również, że skoro Twój przyjaciel też tak mówił to coś musi być na rzeczy, ale… o czym my rozmawiamy? Ty nigdy tego nie zrozumiesz więc nie interesuj się sprawami, których nie pojmiesz.- Zabini popatrzył na dziewczynę unosząc prawą brew. Nie uniosła głosu wypowiedziała to wszystko spokojnie w żadnym jej ruchu, geście ani słowie nie wyczuwało się gniewu, a te jej oczy… możliwe, że błysku nie było może sobie to wymyślił bo przecież każdy człowiek ma uczucia, które odzwierciedla. Ślizgon nie skomentował jej wypowiedzi tylko przyglądał jej się badawczo, ona odwzajemniała jego spojrzenie jednak z jej spojrzenia nie dało się nic wyczytać więc chłopak po prostu odwrócił wzrok nie podobało mu się to, że Vivienne Girardet naprawdę przypominała jakąś cholerną rzeźbę.
- Taa… nie ma to jak miła pogawędka, ktoś najwyraźniej Ci dogryzł Diable i to tak, że nawet nie potrafisz odpowiedzieć, to coś nowego, Vi Twoje zdrowie- powiedział z uśmiechem Nate unosząc szklankę z bursztynowym płynem i wypijając sporego łyka. Girardet wypiła całą zawartość swojego naczynia w którym nie pozostało zbyt wiele. Natasha już podnosiła różdżkę żeby jej nalać jednak Vi pokręciła przecząco głową po czym podniosła się z kanapy.
-  Myślę, że pójdę się przejść- odpowiedziała na pytające spojrzenie dziewczyn.
- Jesteś pewna, że później tu trafisz? Nie znasz jeszcze dobrze zamku.- zapytała z delikatną troską Selena.
- Dam sobie radę- odrzekła Vi wychodząc na korytarz. To jej się podobało… nikt w nic nie wnikał, a ona po prostu nie miała ochoty z nimi siedzieć. Chciała iść na wieżę astronomiczną i myśleć. Tak bardzo pragnęła samotności do której była przyzwyczajona. Nie pamiętała drogi, ale przypuszczała, że musi iść w górę więc wspinała się schodami coraz wyżej i wyżej. Coraz częściej myślała o jutrzejszym dniu zajęć. Wiedziała, że da sobie radę, ale uczniowie, pytania nauczycieli… nie miała na to ochoty. Dodatkowo ten czarnowłosy mężczyzna wiedziała, że już go gdzieś widziała, ale mimo, że bardzo się starała to nie mogła sobie przypomnieć gdzie i w jakich okolicznościach. Zanurzona w  swoich myślach nie słyszała coraz bardziej zbliżającego się tupotu stóp.
TRACH!
  Poczuła silne uderzenie po czym stoczyła się z kilkunastu stopni, chwilę później poczuła ciało lądujące na niej ciężko, głowa uderzyła mocno w jej twarz.
-Cholera! Bardzo przepraszam naprawdę nie chciałem…- usłyszała znajomy głos spojrzała w te zielone oczy koloru avady najbardziej przypominające jej Jego… Harry również wpatrywał się w nią ze zdziwieniem. Dziewczyna kaszlnęła lekko, chłopak zmieszał się po czym wstał i podał jej dłoń, Vi złapała ją delikatnie po czym podniosła się z gracją z ziemi. Chwyciła się za tył głowy. Tak bardzo bolało, ale nie miała ochoty iść do Skrzydła Szpitalnego jej ciało od jakiegoś czasu było odporne na ból… Po tym co przeszła to nie robiło na niej żadnego wrażenia.
- Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam Vievinne. Nie zauważyłem Cię, a powiedz…- spojrzał na nią badawczo- Ktoś mijał Cię na schodach jak tu szłaś?
- Po pierwsze nic się nie stało po drugie nawet gdybym kogoś mijała to nie zwróciłabym na niego uwagi, myślałam o czymś…
-Och, rozumiem. Może zaprowadzę Cię do skrzydła szpitalnego? To musiało strasznie boleć…- czarnowłosy zarumienił się lekko. W tej chwili tak bardzo JEGO  przypominał; włosy, oczy, wyraz twarzy i te delikatne rumieńce. Miała niepohamowaną ochotę aby ściągnąć mu okulary i wpatrywać się w te zadziwiające, magiczne oczy budzące tyle wspomnień już nawet  wyciągała rękę, ale nagle ją zatrzymała po czym przeczesała nią sobie włosy. Bolały ją żebra, kręgosłup tył głowy i czoło. Nie miała wątpliwości, że będzie miała bardzo interesujące siniaki, ale jak na razie nie przejmowała się tym.
- Naprawdę nie trzeba, Ia.. Harry –spojrzała jeszcze raz w jego oczy-  Możesz już iść tam gdzie tak bardzo się śpieszyłeś- uśmiechnęła się delikatnie po czym ominęła chłopaka i znowu zaczęła iść w górę schodów.
- Vivienne! W ogóle to gdzie idziesz?- zawołał za nią chłopak oh te gryfiaki… zero powściągliwości…czegokolwiek, ale mimo wszystko w Jego wykonaniu było to urocze. Idiotko on nie wróci to tylko bardzo podobny do niego chłopak… To nie On…
- Na wieżę astronomiczną..-chwila zastanowienia- Tylko mam problem z jej znalezieniem…
-Pomogę Ci!- powiedział ochoczo chłopak biegnąc za nią powoli- Oczywiście jeśli chcesz…- dodał ponownie oblewając się rumieńcem. Pomyślałby kto Chłopiec-Który-Przeżył taki wstydliwy…
-Dobrze- odparła dziewczyna i wspólnie zaczęli iść w stronę wieży astronomicznej.
**
 Harry czuł się jak idiota. Ta cała sytuacja, „niesforny” upadek na Girardet te rumieńce… Cholera! Czy on zawsze musiał się rumienić w najmniej odpowiednich chwilach? Zgubił Malfoya, który na pewno coś planuje… Zapewne jest śmierciożercą… Znika na całe dnie z mapy Huncwotów nie wiadomo gdzie się podziewa. Może on- Harry naprawdę trochę przesadza…a tak naprawdę jeszcze nawet nie zaczął się rok szkolny… Jednak jak można myśleć o zajęciach i nauce gdy Voldemort hula sobie bezkarnie po świecie zabijając coraz więcej osób, a Malfoy… coś kombinuje.
 Chłopak spojrzał kątem oka na dziewczynę. Wpatrywała się w gwiazdy z zamyśleniem. Nie zabroniła mu koło siebie usiąść, ale też nie zachęciła do tego aby jej towarzyszył.Czuł się niezręcznie, nie wiedział czy na pewno może tu być, siedzieć koło niej i patrzeć w gwiazdy… Teraz jak o tym pomyślał to już naprawdę nie był pewny czy to właściwe… Z Ronem i Hermioną nigdy nie patrzyli się razem w gwiazdy… tak robiły pary. Tu nie chodziło o to, że mu się podobała… to nie było tak jak z Cho… Owszem urzekł go jej wygląd, ale bardziej ta aura tajemniczości i jakiejś ukrytej tragedii, która cały czas złowieszczo „unosiła się nad dziewczyną”. Nie odpychało go to, wręcz przeciwnie… zachęcało.
- Vivienne… Jak Ci się podoba dom w którym jesteś?- zapytał Potter z lekkim grymasem na twarzy, prawie już zapomniał, że tiara przydzieliła ją do tak znienawidzonego przez niego domu.
- Nie potrafię jeszcze stwierdzić czy mi się tam podoba. Poznałam kilka osób i nawet niektóre polubiłam, o większości nie mam jeszcze wyrobionej opinii, a jednej nie lubię.- powiedziała unosząc kąciki ust w subtelnym uśmiechu.
- Kogo nie lubisz? To znaczy nie musisz mówić…- zmieszał się chłopak.
- Pansy Parkinson. Nie wiem o co jej chodzi, ale chyba ma spore kompleksy… Cały czas lata za takim blondynem o specyficznym imieniu…
- Za Malfoyem. Poznałaś go już?
- Wtedy w pociągu. Dzisiaj go tylko widziałam jak gdzieś się śpieszył ze swoimi gorylami…
- Śpieszył się… a nie wiesz mniej więcej o której to było?- białowłosa spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Jakieś dwie godziny temu… nawet więcej, a co szpiegujesz go?- zielonooki spuścił wzrok.
-Powiedzmy, że wolę zachować czujność.
-Taaa… słyszałam o tym, że się nienawidzicie… Swoją drogą ciekawa historia.- nie miała pojęcia dlaczego tyle mówiła. To stanowczo za wiele słów… Jeszcze przed chwilą pragnęła samotności, a teraz miała nadzieję, że on będzie z nią siedział przez cały czas.
- O widzę, że  ślizgoni również plotkują- chłopak zaśmiał się cicho.
- Na pewno nie tak jak Wy… gryfiaku-  Vi zawtórowała mu cichym śmiechem po czym nagle przestała… Harry popatrzył w jej oczy w których, o dziwo! Widać było zaskoczenie.
-  Powiedziałem coś nie tak..? –zapytał z obawą.
-Nie… po prostu ja… już tak dawno się nie śmiałam..-odwzajemniła jego spojrzenie powoli zanurzając się w tej zieleni… Przypominając sobie oczy, nos, usta, włosy, uszy Iana… Największej miłości jej życia… Od dziecka łączyła ich tak szczególna więź, która trwała do samego końca… do tego pustego spojrzenia martwych oczu gdy wisiał  martwy… więź która mimo tego, że został zamordowany w bestialski sposób nadal trwała gdzieś głęboko w niej… w miejscu w którym powinno być serce.

 - Zostaw go ty bydlaku!!!! Ian…!! – białowłosa dziewczyna w obszarpanej sukience, zlepiona krwią krzyczała, a z jej oczy płynęły łzy. Była przywiązana do krzesła na wprost niej na ścianie zapięty w łańcuchy wisiał czarnowłosy chłopak o niezwykle zielonych oczach, jego ciało było całe pocięte…ubrania właściwie już nie miał… krew lała się z jego głębokich ran jednak on nie krzyczał, nie płakał o wiele bardziej wolał być torturowany niż patrzeć jak ta bestia, ten potwór znęca się nad jego siostrą.
- Zamknij się dziwko! –  wrzasnął oprawca- wysoki mężczyzna z długimi brązowymi włosami związanymi rzemieniem- Bo zaraz zajmę się Tobą!
-Zajmij się!  Dręcz mnie! Jego zostaw! On nic Ci nie zrobił! Odpierdol się od mojego brata !!!- wysoki mężczyzna odwrócił się, na jego dużych, mięsistych ustach pojawił się szeroki, nieludzki uśmiech zaczął iść w stronę dziewczyny.
-Nie… błagam…- z ust wiszącego straceńca wydobył się cichy, świszczący szept… każde słowo sprawiało mu widoczny ból- zostaw ją … Ty… wielka…przebrzydła…kupo gówna! Zostaw ją i chodź do mnie…przecież lubisz się ze mną bawić…
- Twój braciszek ma niewyparzony jęzor… jak zawsze zresztą… może mu go utniemy…?- mężczyzna podszedł do niewielkiego drewnianego stoliczka stojącego w rogu drewnianej szopy. Podniósł z niej ubrudzony krwią skalpel po czym zaczął zbliżać się do chłopaka. Dziewczyna zaczęła histerycznie płakać, błagając o to aby zrobił to jej- nie jemu… Przeklinała go, ale on nie reagował. Ian nie miał nawet siły aby zamknąć otwarte przez oprawcę usta, poczuł tylko jego palce na swoim języku, a chwilę później nieludzki, straszliwy ból… Z jego ust wydobył się bezgłośny krzyk, a krew wylewała się obficie…  Patrzył na nią tymi oczyma koloru avady z których uciekało życie…
- Daj mu eliksir!! Przecież on umrze!!!Daj mu go!!! – krzyczała, darła się ile sił w płucach. Panika zawładnęła nią tak jak jeszcze nigdy! Co wieczór któreś z nich było o krok od śmierci, ale bestia zawsze dawała eliksir teraz … było już za późno. Patrzyła w te cudowne oczy i widziała jak powoli gasną… patrzyła na  jego usta, które wypowiedziały słowa…tak dobrze wiedziała, że właśnie to chciał jej powiedzieć, wiedziała o tym jeszcze zanim otworzył usta, które poruszały się bezgłośnie.
- Kocham Cię Vi… - Oczy zrobiły się puste, a głowa chłopaka opadła jeszcze niżej.
- NIEEEEEEEEEE !


-  Vi.. nic Ci nie jest? – zapytał chłopak patrząc na mieniące się w świetle księżyca łzy wylewające się powoli z oczu dziewczyny. Nie odpowiedziała. Wpatrywała się w księżyc z zaciśniętymi w cienką kreską ustami. Spojrzała w jego oczy po czym wtuliła się w niego, objął ją delikatnie…
-Wszystko będzie dobrze- powiedział spokojnie chwilę później usłyszał ledwo słyszalny szept wydobywający się z ust białowłosej znieruchomiał słysząc słowa wyrzucane z taką nienawiścią i bólem.
- Oh Ian… będzie gdy odetnę temu bydlakowi każdą  część ciała, każdy członek… Każę mu zjeść własnego fiuta… zabiję go…

*****
Zostałam nominowana do  the Liebster Blog Award przez Helenę Bonham Carter ( bardzo dziękuję!).
1.Jak zaczęła się Twoja przygoda z Harrym Potterem?
 Od obejrzenia pierwszej części w kinie z wycieczką szkolną, a potem książki…oczekiwanie na nowe części… przekręty żeby przeczytać wcześniej… Długa historia J
2.Ulubiona postać z HP?
 Kiedyś napisałabym, że Draco Malfoy, ale mimo wszystko był zbyt wielkim napuszonym du*****. Mimo, że go uwielbiam to tchórzostwem przerósł.. wszystkich. Ciężka decyzja, ale po dłuższym zastanowieniu… Severus Snape, Syriusz lub Bella… zbyt ciężki wybór.
3.Ostatnia piosenka,której słuchałaś?
Within Temptation- Angels
 4.Kto jest Twoją inspiracją?
 Sid Vicious.
5.Ulubiony film/serial?
  Uuuu…. To jest bardzo ciężka decyzja. Powiem od razu, że mam wiele ulubionych filmów  więc może… Hooligans.Serial… Once upon a time.
6.Jaką aktorkę/aktora cenisz? Za co?
 Mam 3 ulubionych aktorów, a może nawet 4… ale cóż może dam Helene Bonham Carter. Przede wszystkim za rolę w podziemnym kręgu i za to, że wyróżnia się na tle innych aktorek.
7.Opisz siebie w trzech słowach.
 Niezdecydowana, szczera, wredna.
8.Którą cześć HP lubisz najbardziej i dlaczego?
 Nie wiem czy chodzi o film czy książkę. Generalnie nie cierpię filmów z HP bo są żałośnie okrojone… jeżeli film to druga część 7 części, a książka… to ciężki wybór wszystkie znam na pamięć i uwielbiam, ale może… 4 .
9.Lubisz aktorkę Helenę Bonham Carter?
Tak , jest świetna!
10.Ile masz lat?
W październiku 21.
11.Co sądzisz o Syriuszu Blacku i Bellatrix Lestrange?
 Bardzo lubię Syriusza i rozpaczałam okrutnie gdy zmarł w piątej części. Bella jest irytująca, ale mimo wszystko również bardzo interesująca… Najwierniejsza Mrocznemu Panu…

 -Niestety nie nominuję nikogo bo po 1 nie znam tyle blogów, a po 2 nie mam czasu…może kiedyś. Nie wiem kiedy kolejna notka bo troszkę mi czasu zajmuje napisanie ich (są dosyć długie ). Pozdrawiam.