-Oddalasz się ode mnie coraz
bardziej- Jasmine Fox z wyrzutem
patrzyła na Dracona. Znajdowali się w
Pokoju Życzeń. Jak zawsze w tym samym pomieszczeniu. Ściany były czerwone, a
podłoga czarna, w centralnym punkcie znajdowało się duże dębowe łóżko z
baldachimem i pościelą w panterkę. Dookoła łóżka było mnóstwo świec, w rogu stał pokaźnych rozmiarów czarny
kominek, w którym palił się ogień, a naprzeciwko niego dwa skórzane fotele z
takim obiciem jak pościel na łóżku. Na jednym fotelu siedział Draco Malfoy w
niebieskiej idealnie wyprasowanej koszuli i czarnych spodniach, patrząc w płomienie z nieobecnym wyrazem
twarzy, a na drugim Jasmine Fox w czerwonej, króciutkiej i bardzo
wydekoltowanej sukience wpatrywała się w chłopaka- Draco!- uniosła nieco głos,
chłopak spojrzał na nią- Wiem, że nie powiesz mi co się dzieje, ale to już zdążyłam
zrozumieć. Nie podoba mi się to, że jesteś coraz dalej…
-Przecież siedzę obok-mruknął
odwracając głowę z powrotem w stronę płomieni
-Tak, ale Twoje myśli nie są przy
mnie… nigdy tak naprawdę nie byłeś nimi przy mnie, ale dziś wyjątkowo- wstała z
fotela i usiadła mu na kolanach, jej sukienka uniosła się w górę odsłaniając
czarne, koronkowe majtki, najprawdopodobniej stringi.
- Mam za dużo spraw na głowie i
nie mam ochoty…- dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem.
-Nie masz ochoty?- zapytała jeszcze
dla pewności.
- Nie. Możemy spotkać się kiedy
indziej?
-Widziałam jak na nią patrzysz-
powiedziała całując go delikatnie po szyi.
-Na kogo? – zapytał z
zaciekawieniem
- Na tą nową z białymi włosami…
Swoją drogą ciekawe jakiego zaklęcia używa aby mieć taki kolor, w ogóle cała
jest jakaś z kosmosu i chyba właśnie to Cię w niej fascynuje. Prawda Draco?
Znam Cię lepiej niż myślisz- wymruczała mu do ucha. Nie był pewny co ma
odpowiedzieć; lubił spędzać czas z Jasmine i to nie tylko ze względu na sex-
chociaż to było jednym z ważniejszych powodów- chodziło o to jak się rozumieli;
jak z niewinnej, słodziutkiej istotki stała się inteligentną, wyrozumiałą
kobietą, wiedział też, że nie może jej powiedzieć wszystkiego bo zakochane
kobiety są najbardziej niebezpieczne.
- Vivienne? Jak na nią patrzę?
Znowu coś sobie uroiłaś?
-Nie uroiłam sobie tego. Włóczysz
się za nią, myślisz o niej, ale otrząśnij się bo to chwilowe zauroczenie i
minie gdy wylądujesz z nią w łóżku- syknęła, Malfoy spojrzał na nią ze
zdziwieniem. Wzięła jego dłoń i położyła na swoim udzie- Tak, Draco… chodzi o
fascynacje bo pierwszy raz widzisz taką dziewczynę i coś Cię do niej przyciąga,
ponadto robi na Tobie wrażenie to, że tak wielu chłopaków za nią biega co
jeszcze bardziej utwierdza Cię w przekonaniu, że jest kimś wyjątkowym, ale
najważniejszą sprawą jest to, że Złote Dziecko Gryffindoru z nią rozmawia, a Ty
nie…- spojrzał w jej brązowe oczy, w których teraz malowała się źle ukrywana
złość.
-Mylisz się- nie myślał o niej w
takich kategoriach, jak o kawałku mięsa tylko jak o osobie z bardzo twardą
psychiką, takiej, którą on nigdy nie był ani nie będzie- Nie chcę jej.
-Kłamiesz- warknęła- Bardzo bym
chciała Draco żebyś się z nią przespał bo wtedy znowu mogłoby być tak jak
dawniej. Jeżeli chcesz to mogę Ci pomóc ją usidlić…- popatrzył na Fox z
niedowierzeniem, wyczuwał desperację i to go od niej ostatecznie odepchnęło.
Nienawidził desperacji. Przed oczami stanęła mu od razu Pansy Panrkinson, która
tak naprawdę była bardzo ładną dziewczyną, ale zbytnio za nim biegała… Kiedyś
jeszcze był pewny, że z nią będzie na długo, w końcu byli parą, ale to nie była
dziewczyna do związku. Zachowywała się bardziej jak jego fanka niż partnerka.
-Muszę iść- powiedział biorąc
rękę z jej uda. Wstała nic nie mówiąc, on również się podniósł.
-Obiecaj mi, że stary Draco wróci
bo ten nowy jest zupełnie inny- spojrzał w oczy Jasmine i uśmiechnął się
krzywo.
- Starego Malfoya nie ma już
dawno. Umarł w wakacje i już nigdy nie wróci, a Ty mimo, że dopytywałaś się
mnie co się dzieje to nie narzekałaś, ale teraz jak jesteś przekonana iż masz
konkurentkę to nagle wszystko Ci przeszkadza.
- Ona nie jest dla mnie żadną
konkurencją. Niedługo wszyscy znudzą się nią, to ja tak naprawdę jestem
najładniejszą dziewczyną w tej szkole i powie Ci to każdy… zresztą dobrze o tym
wiesz- chciała go pocałować ale przytrzymał ją na odległości swoich
wyciągniętych rąk.
- Tak samo jak każdy mi powie, że
jesteś po całkiem niezłych zabiegach magicznych żeby właśnie tak- zmierzył ją
wzrokiem z kpiącym uśmieszkiem- wyglądać. Mało tu naturalnego piękna- puścił ją
po czym skierował się do drzwi.
-Stary Malfoy wcale nie
umarł wręcz przeciwnie. Zdobyłeś kolejny
poziom bycia dupkiem. Brawo. Nigdy z nią nie będziesz- rzuciła ze złością, ale
chłopak zniknął już za drzwiami nie słysząc jej ostatnich słów.
Szedł hogwardzkimi korytarzami zanurzony w myślach. Nie wiedział
dlaczego taki jest. Możliwe, że na taką postawę składa się wiele czynników.
Ojciec nadal w Azkabanie, złość Czarnego Pana na jego rodzinę, misja od
Voldemorta, która nie posunęła się ani o cal, trzymanie wszystkich tych emocji
w sobie i udawanie, że wszystko jest ok, a do tego ostatnio doszła Vivienne,
która coraz częściej gościła w umyśle chłopaka co doprowadzało go do złości bo
tyle już razy widział ją z Potterem; ostatnio, wczoraj na boisku jak się
przytulali poczuł wtedy dziwne ukłucie, smutek pomieszany ze złością, ale
dopiero dzisiaj zdał sobie sprawę, że było to ukłucie zazdrości, której jeszcze
nigdy nie zaznał. Nie mógł w to uwierzyć, ale nadal był pewien, że ze sobą nie
są chociaż po Potterze widać, że bardzo by tego pragnął. Cholerny
Chłopiec-Który-Przeżył i jego durne sztuczki. Nathaniel miał jednak rację;
Potter miał coś czego żaden z nich nie miał już od dawna – niewinność. Nie
okłamujmy się, ale Złote Dziecko Gryffindoru miało wiele „cudownych” cech,
których Malfoy nie posiadał i posiadać nigdy nie będzie; jak całkowita
szczerość, poświęcanie się, odwaga i wiele innych… Na swój szczególny sposób
przyciągał dziewczyny chociaż pewnie nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Idiota. Smok prychnął pogardliwie, był tak zatopiony w myślach, że nawet nie
zauważył gdy na kogoś wpadł.
- Uważaj jak chodzisz, Malfoy!-
no, tak oczywiście to musiał być cholerny Wieprzlej. Blondyn spojrzał na niego
tak jakby był jakimś śmieciem na jego obuwiu i z zaskoczeniem zauważył, że
Weasley stał na korytarzu nie z Hermioną czy Potterem, ale z Larrysą... To
spostrzeżenie tak bardzo nim wstrząsnęło, że nie potrafił wymyślić żadnej
godnej wypowiedzenia uwagi.
- Ron, przecież on nie chciał-
mruknęła Lar uśmiechając się delikatnie do Smoka.
- Nie jestem pewny czy nie
chciał- burknął rudowłosy. Smok bez słowa ominął ich z zamiarem pójścia dalej i
nie skomentowania w żaden sposób tej… dziwnej? Niecodziennej? Sytuacji, ale poczuł,
że ktoś chwyta go za dłoń. Odwrócił głowę i spojrzał w brązowe oczy Nicolson;
tak podobne do oczu Jasmine.
-
Draco, proszę cię… nie mów tego nikomu- powiedziała cicho – Ron to tylko
kolega, ale jakby reszta domu się dowiedziała to nie miałabym życia…- blondyna
po prostu zamurowało co go to wszystko niby obchodziło. Szedł sobie normalnie
rozmyślając o przeklętym Potterze i jego niezliczonych cholernych zaletach i
musiał akurat wpaść na nich… nie wiedział czy Lar mówi prawdę i czy aby na
pewno Wieprzlej jest jej kolegą, ale w sumie skoro tak długo była z Natem to
teraz nie mogłaby być z kimś takim, w końcu ten … człowieko podobny stwór nie
miał kompletnie żadnych zalet, był po prostu idiotą, który myśli, że jest
bohaterem bo przyjaźni się z wszystkowiedzącą Granger i Wybrańcem.
- To nie moja sprawa z kim się
zadajesz, ale przemyśl to co robisz- odpowiedział cicho, wyswabadzając się od
jej niewielkiej dłoni i idąc dalej korytarzem w niewiadomym kierunku.
Draco zszedł po ostatnich schodach do Sali Wejściowej,
a po chwili zastanowienia wyszedł na szkolne błonia. Wiatr wiał mocno,
rozwiewając mu starannie ułożone włosy. Liście na drzewach były już
gdzieniegdzie żółte, pomarańczowe, a
nawet czerwone, gdy wiatr wiał nieco silniej spadały powoli na ziemię lub taflę
jeziora kręcąc się w kółko. Wielu
uczniów spędzało tu niedzielę, pierwszaki biegały tam i powrotem piszcząc i
zaczepiając się nawzajem, starsi uczniowie spacerowali przeważnie w parach; tak
jak Sylvia i jej chłopak, krukon z 7. Roku z którym Draco rozmawiał kilka razy.
Ta para była ze sobą już od bardzo, bardzo dawna. Smokowi wydawało się, że od
drugiego roku dziewczyny w Hogwarcie, ale nie był do końca pewny. Spacerowali, trzymając się mocno za dłonie i
co jakiś czas zaśmiewając się z czegoś o czym rozmawiali. Sylwia miała w sobie
jakiś swoisty urok. Nie była pięknością, ale było w niej coś magnetycznego.
Blondynowi zawsze podobał się jej uśmiech, był taki szczery. Poza tym
dziewczyna należała do naprawdę inteligentnych osób, dlatego ani trochę nie
dziwił się, że była z Matthiew w końcu był z Ravenclawu; domu mądrości.
Tworzyli bardzo ładną, dopasowaną parę. Oboje byli brunetami o ciemnych oczach,
przeważnie ubierali się pod kolor ( w tej chwili ona miała na sobie ciemno
zielony płaszczyk nad kolano spod którego wystawała jakaś brązowo-czerwona
kwiecista spódnica do kolan; zielone rajtki w kolorze płaszcza i jasno brązowe butki na zamek powyżej kostki; on
miał skórzaną jasno brązową, rozpiętą kurtkę, pod którą miał sweterek takiego
samego koloru jak płaszcz dziewczyny, ciemne spodnie i brązowe, skórzane
buty.). Dracon zawsze miał nieodparte wrażenie, że oni nigdy się nie kłócą.
Mają związek idealny. Dalej tak sądził, był ciekawy jak to będzie gdy w
przyszłym roku, Sylvia zostanie bez
Collinsa, ale właściwie to nie dowie się tego bo i tak już go tu nie będzie.
Przygryzł lekko wargę i odwrócił wzrok w stronę dużych rozmiarów, wiekowej
wierzby rosnącej przy jeziorze.
Od razu dostrzegł białe włosy, wiedział już, że to ona. Obok
niej nie było Pottera tylko rudowłosa dziewczyna; był pewny, że to Natasha
Tyszkowa, energiczna Rosjanka i… Nathaniel, który właśnie go zauważył i machał
na niego aby do nich dołączył. Malfoy westchnął tylko ciężko tak jak to tylko
Malfoye potrafią gdy sytuacja wydaje im się niedorzeczna i niegodna ich
udziału, ale z drugiej strony kusi… Ruszył w stronę siedzącej pod wierzbą
trójki.
**
Mijający powoli weekend był dla Vivienne i jej
współlokatorek bardzo ciężki. Większość czasu spędziły nad książkami; pisząc
skomplikowane wypracowania dla wymagających profesorów. Mimo, że Vi lubiła
Obronę Przed Czarną Magią to niemalże załamała się nad ogromem zadania, którym
obarczył ich Severus Snape. Teraz zadowolona po dobrze wykonanej pracy
siedziała pod wiekową wierzbą z Natashą i Natem, który spotkał je gdy
wychodziły z Lochów i od razu stwierdził, że się przyłączy. Słuchała
przekomarzanek tej dwójki i parę razy nawet uśmiechnęła się lekko; byli bardzo
zabawni.
- Od dawna się znacie?- zapytała
po jednej z zabawniejszych docinek.
- Nie no, od pierwszego roku jak
ja Sylvia i jeszcze kilku innych uczniów przyjechaliśmy na wymianę- powiedziała
z zamyśleniem Natasha.
-
Właśnie… jak to się stało, że była wymiana i zostałyście na stałe? W
ogóle to w Rosji i Polsce są szkoły magii?
- W Rosji jest, a w Polsce nie,
tak samo jak na Ukrainie, Słowacji, w Czechach, Litwie i Białorusi. Jeżeli mieszkańcy tych państw chcę
uczyć się magii to muszą przede wszystkim opanować język danego państwa albo
pobierać lekcje w domu… Beznadziejne są układy w Europie, ale…tak to już jest.
Ja nie chciałam być w mojej szkole bo było tam okropnie; niski poziom,
nauczyciele nie mający pojęcia o tym co wykładają, bogate, nadęte dzieciaki,
kradzieże, szantaże i łapówki więc rodzice stawali na głowie aby załatwić mi
miejsce w jakiejś innej placówce. Początkowo miałam iść do Durmstrangu, ale nie
zgodzili się na coś takiego; tamtejszy dyrektor był bardzo niemiły. Mój ojciec
napisał do Dumbledore’a opisując mu całą sytuację w naszym jakże zacnym kraju i
dając propozycję aby zorganizować wymianę dla najzdolniejszych- Girardet
spojrzała na nią pytająco.
- Jak to możliwe skoro w
Hogwarcie byłaś od pierwszego roku? W jaki sposób zdobyłaś tam oceny?- Ruda
uśmiechnęła się lekko.
-
Widzisz u nas panują inne zasady do szkoły idzie się w wieku 10 lat i
bardzo dobrze bo inaczej nie byłoby szansy. Dumbledore’a zgodził się na pomysł,
ale zastrzegł, że w wymianie uczestniczyć mogą dzieci, które pójdą do drugiej
klasy; 11 latki. Dziwna rzecz, ale byłam jedną z tych inteligentniejszych,
podobnie jak Sylvia i jeszcze kilka dzieciaków z różnych państw. Języka
uczyłyśmy w wakacje. Ja uczyłam się w wakacje bo Sylvia oczywiście go umiała, w
końcu to geniusz, ale cichy, a nie taki jak wiecznie wyrywająca się do
odpowiedzi Granger- Nate wybuchnął śmiechem gdy Tyszkowa odegrała scenkę
wyrywania się do odpowiedzi Hermiony- oczywiście w ciągu wakacji nie zdążyłam wszystkiego
opanować i przez pierwsze pół roku miałam spore problemy, ale potem poszło już
z górki.
- To była wymiana jednostronna
czy do Waszej szkoły przysłali uczniów Hogwartu?
-
Uczniowie mogli jechać na roczną wymianę- bo cała ta sytuacja miała
właśnie tyle trwać- ale … nikt nie pojechał.
-Ciekawe dlaczego- Nate udawał,
że głęboko się nad czymś zastanawia za co został dość mocno szturchnięty przez
rudowłosą.
- Jeżeli wymiana miała trwać
tylko rok to co tu nadal robisz?
- Wiesz jaki jest Dumbledore’a… zgodził
się aby osoby, które chcą tu zostać do końca nauki zostały… w końcu mieliśmy
już swoje domy, nauczyliśmy się języka i poznaliśmy mnóstwo osób. Wiele rodzin
nie było stać na naukę w Hogwarcie dlatego wróciły, ale kilka z Nas zostało.
- Kto tu jeszcze jest z Waszych
rejonów?- zapytała z zainteresowaniem białowłosa, bawiąc się źdźbłem trawy.
-
Z Rosji Afanasij Reznov, Fabian
Dragovich obaj są w Ravenclawie, Ukraina; Svetlana Dybczak Gryffindor, Polska;
Justyna Nowak Ravenclaw, Dawid Gądek Hufflepuff i Czechy Petr Czech Ravenclaw,
ale już od dawna nie utrzymujemy ze sobą zbytnio kontaktów- Nat westchnęła
cicho, a uśmiech zniknął z jej twarzy by zaraz powrócić- Oczywiście to już
nigdy się nie powtórzyło…wymiana. Wyszło prawo, które stało się niepodważalne,
że tylko Brytyjczycy mogą uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart,
ale… Ty nie jesteś Brytyjką, a tu jesteś co jest zagadkowe- dziewczyna
spojrzała na Vivienne.
- Powiedzmy, że byłam
potraktowana wyjątkowo- odpowiedziała białowłosa, wyrzucając źdźbło za siebie.
-
Hej, Smoku!- Nate przywitał się z blondynem, który usiadł obok niego-
już myślałem, że nie przyjdziesz, chłopak skinął tylko głową dziewczyną i
koledze.
- Nie wierzę, Draco … co się
stało z Twoją fryzurą?-zapytała Natasha patrząc z wrednym uśmieszkiem na włosy
chłopaka, które znajdowały się obecnie w artystycznym nieładzie.
- Nie miałem dziś czasu na
zabawę- odpowiedział chłodno- a Ty coś dziś piłaś? Czuć od Ciebie ognistą.
- Tak! Wyobraź sobie, że piłam z
Larrysą po odwaleniu skomplikowanego zadania dla McGonagall. Powiem nawet, że
trochę przesadziłyśmy- na twarzy Smoka pojawił się wyraz zrozumienia- Co?-
dziewczyna spojrzała na niego.
- Gdzie teraz jest Lar? –zapytał
zdawkowo.
-
Nie mam pojęcia, po kilku szklankach po prostu wyszła. Mówiła, że źle
się czuje. Nie widziałam jej później mimo, że szukałyśmy jej z Vivienne przez
jakiś czas, a chcesz coś od niej?
- Nie, tak tylko pytam- mruknął,
patrząc się na jezioro.
- A właśnie… gdzie jest Selena? –
zapytał Nathaniel.
- W dalszym ciągu odrabia zadanie
z astronomii bidulka…- odpowiedziała Tyszkowa poprawiając swoje długie, rude
włosy.
- Zapomniałem, że chodzi na te
zajęcia- westchnął blondyn.
- Ty piłeś razem z nimi?- zapytał
Draco patrząc na Nate’a
- Tak się złożyło, że wypiliśmy
jeszcze kilka szklaneczek z Natashą, Viv jedną. Właśe tak myślę, Nat napijemy
się jeszcze?- spojrzał na Rudą, uśmiechając się delikatnie.
- Jak najbardziej- ochoczo
odparła dziewczyna, Vivienne pokręciła tylko głową i podniosła się z miejsca- A
Ty gdzie?
- Do Zamku- rzuciła białowłosa i
poszła w stronę wejścia do szkoły. Lubiła Tyszkową i Nathaniela, ale nie miała
już ochoty na niczyje towarzystwo. Chciała zamknąć się w pokoju, położyć na
łóżku i zasnąć.
- Towarzystwo pijanych męczy gdy
jest się trzeźwym- Draco zrównał się z dziewczyną najwyraźniej również
zrezygnował ze wspólnego picia.
-Dziwi mnie, że żaden nauczyciel
nie zwraca na to uwagi.
- Zwracają, ale w niedzielę przeważnie nie patrolują
korytarzy czy błoni… Idziesz do dormitorium?- zapytał gdy stali już przed
drzwiami wejściowymi.
-Tak, chcę być sama- mruknęła
kładąc dłoń na klamce, blondyn spojrzał jej w oczy.
- Rozumiem. Mam dzisiaj taki sam
dzień. Tylko przemyślenia, nic więcej…- popatrzyła na niego uśmiechając się
lekko. Tak doskonale wiedziała o co mu chodzi- Myślę, że w końcu razem
pomilczymy- oparł się o drzwi z delikatnym uśmiechem.
- Nie wiem dlaczego tak bardzo Ci
na tym zależy- rzuciła nie puszczając klamki.
- Szczerze? Sam nie wiem…
**
Tak, tak końcówka kulawa. Ja wiedzieć to, ale
nie móc nic wymyślić. A tak na poważnie
to chyba pomysły mi się kończą muszę wymyślić coś makabrycznego w kolejnym
rozdziale żeby podnieść troszkę adrenalinę ;) Pozdrawiam, dziękuję za wszelkie
komentarze i do kolejnej notki ;) P.S nie wierzę, że to już 10 rozdział. To już
coś bo jeszcze mi się nie nudzi. Jeżeli widzicie błędy piszcie w komentarzach bo na betę się nie doczekam chyba więc pewnego pięknego(strasznego) dnia muszę po prostu usiąść i poprawić błędy w tym opowiadaniu. Informuję uroczyście, że będę pisać dopóki chociaż jedna osoba będzie to czytać. Jestem dumna bo nadrobiłam zaległości na Waszych blogach w większym stopniu. Na jakiś czas ograniczę się znowu do dawania nowych rozdziałów. Może w tym miesiącu umieszczę jeszcze jeden.
Moim zdaniem końcówka nie była ani trochę kulawa, a właśnie bardzo fajna. Podoba mi się, że Twój Draco nie jest taki nachalny jak to się często zdarza i potrafi doceniać innych (przynajmniej tak go odebrałam :))
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo czekam na tą makabrę w kolejnych rozdziałach ;)
Jednocześnie (nie pamiętam czy już pisałam) zapraszam (w końcu) na V rozdział Zniewolonego Serca :)
Pozdrawiam :)
Z drobnym opóźnieniem, ale przeczytałam i już mogę komentować :D
OdpowiedzUsuńKońcówka nie była kulawa, spokojna głowa. Rozdział generalnie niewiele wnoszący, ale cóż ja mogę powiedzieć, czasem takie rozdziały są niezbędne i to jest zupełnie normalne i w porządku - mimo wszystko, zaciekawił mnie i w ogóle bardzo fajnie, że praktycznie cały był z punktu widzenia Dracona :) Ja lubię takie zagrywki, żeby opisywać sytuacje z punktu widzenia kilku różnych osób, co niewątpliwie da się zauważyć u mnie, także wiesz - w to mi graj :D
W ogóle, widzę też, że masz podobne spojrzenie jak ja na europejską magiczną edukację; tyle, że ja wychodzę raczej z założenia, że w Europie są tylko trzy szkoły. No, ale nie piszę tego po to, żeby ględzić o takich rzeczach :)
Powiem szczerze, że aż mi się szkoda Jasmine zrobiło, że nasz Draco ją tak potraktował. Ale ja to już tak mam, że zwykle współczuję najbardziej tym, którym nie powinnam.
Generalnie rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle. Naprawdę mam szczerą nadzieję, że nie daj Boże nie przerwiesz pisania tej historii.
Pozdrawiam serdecznie
Freyja
Serdecznie zapraszam do siebie na http://sigyn-ostergaard.blogspot.com na rozdział piąty. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcesz się wypowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Freyja
Serdecznie zapraszam na VI rozdział Zniewolonego Serca :)
OdpowiedzUsuń