Wiał
delikatny, jesienny wiatr, cały peron nr 9 i ¾
był zatłoczony uczniami Hogwartu i ich rodzinami, wszyscy rozmawiali,
śmiali się - tylko nie ona. Stała na samym końcu peronu w długiej, czarnej
lekko prześwitującej sukience bez ramion , w ręku trzymała niedużą ciemną
walizkę, patrzyła przed siebie pustym
wzrokiem, tylko co jakiś czas poprawiała swoje długie, falujące
zupełnie białe włosy. Jej postać odznaczała się w tym barwnym , głośnym tłumie-
emanowała smutkiem, delikatnością. Nie
było przy niej rodziny, ani jednego znajomego
bo jak skoro zupełnie nikogo tu nie znała … ale odpowiadało jej to nie
miała ochoty z nikim rozmawia, a tak
stojąc na uboczu nie musiała zakładać maski, udawać kogoś kim nie jest.
Hogwart… taaak nigdy w nim nie była. Podczas Turnieju Trójmagicznego była
jeszcze niepełnoletnia co od razu skreślało ją z listy uczestników, pamiętała
jak żegnały się z Fleur , jak życzyła jej powodzenia, wygranej… to ich
planowanie co zrobią z taką sumą pieniędzy i jej wegetacja w szkole gdy Delacour
nie było przy niej.
Tak, Fleur była jej najlepszą
przyjaciółką od dziecka, spędzały razem czas , chodziły po dużych , zadbanych
ogrodach Beauxbatons , jadały razem śniadania i kolacje, śmiały się z tych
samych rzeczy i płakały przy tych samych książkach, były jak siostry. Później
Fleur ukończyła szkołę, przeprowadziła
się do Anglii, poznała jakiegoś Billa i kontakt się urwał, zresztą teraz to nie
było ważne. Liczyło się tylko to, że dzisiaj
nie będzie w zadbanej, elitarnej szkole we Francji, że ludzie na pewno będą zadawać jej pytania,
interesować się nią … w końcu coś takiego jak nowa, 17 –letnia uczennica nie
zdarza się zbyt często … tym bardziej, że będzie na 6. roku .
Dziewczyna spojrzała na czerwony pociąg
; uczniowie wchodzili do niego, w poszukiwaniu pustych przedziałów,
wyprostowała się po czym powoli , zaczęła iść w stronę najbliższych drzwi.
Harry Potter , Ronald
Weasley i Hermiona Granger
siedzieli razem w przedziale, przedostatni rok nauki w Szkole Magii i
Czarodziejstwa to było cos niezwykłego!
Ostatni tydzień wakacji spędzili wspólnie w Norze na wielu trwających do
rana rozmowach; Harry cieszył się, że
ma takich przyjaciół, nie cierpiał już tak bardzo
po śmierci Syriusza, wiedział (próbował sobie wmówić), że gdziekolwiek teraz znajduje się jego ojciec
chrzestny jest mu tam dobrze bo wreszcie
jest wolny … tak jak zawsze chciał.
- Harry, co o tym myślisz ? –
głos Miony wyrwał co z zamyślenia.
- O czym? –zapytał mało
inteligentnie.
- O nowym profesorze eliksirów –
rzuciła dziewczyna.
- Już Ci mówiłem, jest jakiś
dziwny …- stwierdził znudzony. Od
tygodnia dziewczyna niemalże bez przerwy zadawała mu to samo pytanie ileż mógł
jej tłumaczyć, że Slughorn kojarzył mu
się z jakimś wielkim rozlazłym ślimakiem, który bez przerwy szuka nowych
okazów do swej kolekcji.
- Mówiłeś, ale myślisz , że
będzie taki jak Snape ?
- Hermiono! Przestań ! Daj mu
spokój , to już naprawdę jest męczące! Tak czy owak będziesz miała u niego same
wybitne - mruknął Ron , który również miał już po dziurki w uszach tego
tematu.
-Ronaldzie, nie bądź tego taki pewny , a
jeżeli on będzie bardziej wymagający niż profesor Snape? Nie wiem czy dam sobie
radę… przeczytałam cały podręcznik – Ron
wywrócił oczyma po czym puścił oczko do Harre’go – i znalazłam tam wiele
trudnych przepisów eliksirów… bardzo skomplikowanych to już nie jest zabawa … a
co jeśli…- dziewczyna urwała. Drzwi przedziału otworzyły się i stanęła w nich
białowłosa dziewczyna o alabastrowej skórze i dużych niebieskich oczach, które
spoglądały zimno na ich trójkę. Hermiona
pomyślała, że to pomnik, posąg, coś nieżywego , w końcu rzeczy tak idealne i
nieludzkie nie mogą być prawdziwe, ale
wtedy czerwone usta posągu otworzyły się.
- Mogę się tu dosiąść ? –
zapytała spoglądając na Granger- a ona chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziała
co powiedzieć.
- T-ak , oczywiście – powiedział
rudowłosy – mamy tu dużo miejsca jak widać , ale chyba pomyliłaś się . To
pociąg do Hogwartu.- Ronald Weasley
zawsze potrafił zachować subtelność. Białowłosa
spojrzała na niego swym lodowatym spojrzeniem przypominającym arktyczny
lód po czym na jej nierealnej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- To bardzo dobrze akurat tam się
wybieram- stwierdziła krótko zamykając za sobą drzwi i wykładając walizkę na
półkę.
- Niemożliwe, a powiedz z jakiego
jesteś domu ? – kontynuował mistrz subtelności.
- Jeszcze z żadnego – rzuciła
zajmując miejsce przy oknie, naprzeciwko Pottera.
- Niemoż… Auuu! – chłopak nie dokończył zdania dostał łokciem
od Hermiony, która pokręciła tylko głową z zażenowaniem.
-
Tak, wiem, że niemożliwe, ale taka jest prawda, dziś zostanę
przydzielona do któregoś z hogwardzkich domów- powiedziała ze smutnym uśmiechem
dziewczyna; ten uśmiech sprawił, że wydała się bardziej prawdziwa, taka
ludzka… Harry przyglądał się jej z zamyśleniem
jeszcze nigdy nie widział takiej dzie… kobiety
była piękna, a jednocześnie przerażająca, ich spojrzenia spotkały się ,
odruchowo przygładził włosy , białowłosa odwróciła wzrok.
- Na który rok? – zapytała rezolutnie Hermiona,
odzyskała już zdolność mowy i zżerała ją ciekawość kim jest ta istota . Pociąg ruszył ,
krajobraz za oknem zaczął powoli się zmieniać , peronu nie było już widać tylko
jakieś polany …
- Na szósty. Co prawda jestem już
pełnoletnia, ale musze powtórzyć rok. Powiedzmy, że byłam niedysponowana… -
zawiesiła głos, patrząc na zielone pola
za oknem .
- Beauxbotans? – Ron i Harry
rzucili Hermionie zdziwione spojrzenie ; jak to się działo, że ona wszystko
zawsze wiedziała ?
- Tak, skąd wiesz ?
- Zdradził cię delikatny akcent –
powiedziała uśmiechając się do dziewczyny – Ron! Musimy iść do przedziału dla
prefektów! Odznaka do czegoś zobowiązuje- Miona wstała pospiesznie , a Ron
zrobił to samo – Pa, Harry na pewno tu jeszcze przyjdziemy – powiedziała i
uśmiechnęła się przepraszająco- Do zobaczenia… - chciała powiedzieć piękna rzeźbo
, ale na szczęście zrozumiała, że
byłoby nie na miejscu.
-Vivienne
- Więc do zobaczenia Vivienne… -
powtórzyła gryfonka po czym wraz z rudowłosym gryfonem opuściła przedział.
**
Harry
Potter kątem oka obserwował dziewczynę , jej nieruchome spojrzenie, widoczne
zamyślenie i ten smutek emanujący z całej jej niezwykłej postaci. Może jest
wilą albo kimś innym, ale na pewno nie jest zwyczajną czarownicą. W pewnym
momencie dziewczyna spojrzała na niego ; jej oczy … zupełnie jakby
prześwietlała go. Patrzyli tak na siebie przez chwilę, Vivienne już otwierała
usta żeby coś powiedzieć, ale w tej chwili drzwi przedziału otworzyły się i
niemalże wpadli przez nie ; Ginny, Neville i Luna. Stanęli zdziwieni w drzwiach patrząc na dziewczynę po
czym rozsiedli się w przedziale.
-Vivienne- powiedziała cicho
jasnowłosa.
-Ginny- rudowłosa uśmiechnęła się
do tej smutnej istoty, która odwzajemniła uśmiech.
- Neville- powiedział nieco
przestraszony lekko pucułowaty chłopak.
-Luna – blond włosa dziewczyna
wpatrywała się z niemalże otwartymi ustami w Vivienne – Powiedz, jesteś wilą
prawda? – pytania Lovegood były równie subtelne jak pytania Rona.
- Nie – odparła z uśmiechem – skąd ta myśl?
- Tylko wile są takie piękne
–powiedziała jakby nigdy nic Luna. Vivienne spojrzała na nią przenikliwie, ale
nie odpowiedziała. Kąciki jej ust podniosły się tylko nieznacznie- Nie
widziałam Cię nigdy w Hogwarcie, a uwierz, że zauważyłabym – kontynuowała
niestrudzenie.
- Powiem więc od razu żeby nie
było niejasności. Uczyłam się w Beauxbatons pod okiem Madam Maxime do szóstego
roku nauki, który miałam wolny z powodu pewnej niedyspozycji, a teraz
przenoszę się do Hogwartu na dokładnie szósty rok.
- Chyba jeszcze nigdy nie
widziałem jak przydzielają kogoś pełnoletniego
do jakiegokolwiek domu w Hogwarcie- powiedział lekko zaciekawiony
Neville.
- Ja w ogóle nie widziałam żeby
przydzielali kogoś starszego niż pierwszoroczniacy – rzuciła Ginny- Jesteś
pewna Vivienne, że to możliwe?
- Tak, rozmawiałam o tym z
profesorem Dumbledorem, z którym znała się właściwie cała moja rodzina. Gdy
poznał sytuację od razu się zgodził.
-
A program nauczania? Na pewno uczyliście się innych rzeczy niż my w
Hogwarcie.
-Tak, ale nie ma tego aż tyle.
Mieliśmy wiele podobnych przedmiotów w mojej szkole.
- Na pewno dasz radę – Harry
uśmiechnął się do dziewczyny co nie uszło uwadze młodej Weasley.
-Też tak myślę, a powiedzcie mi …
o co chodzi z tymi domami ?- Potter już otwierał usta aby odpowiedzieć gdy
drzwi przedziału otworzyły po raz kolejny tego dnia i stanął w nich nie kto
inny jak Draco Malfoy i jego dwaj goryle ; Crabbe i Goyle.
-BLiznowat…- Malfoy wpatrywał się
w jasnowłosą dziewczynę ze zdziwieniem.
- Czego chcesz Malfoy? – warknęła Ginny – Może
potraktować Cię upiorogackiem tak jak Twojego kumpla przed chwilą, co ? – platynowłosy
nawet na nią nie spojrzał nadal wpatrywał się w dziewczynę.
-Gryffindor ? – zapytał.
- Nie, nie zostałam jeszcze
przydzielona- odpowiedziała dziewczyna. Malfoy tak jakby otrząsnął się z
jakiegoś dziwnego transu, ale na jego twarzy widoczny był grymas… zrozumienia?
- Dobra chłopaki idziemy, tym
razem damy im spokój mamy ważniejsze sprawy na głowie- powiedział po czym
wyszedł, zupełnie nie po ślizgońsku.
- Widzieliście to ? Malfoy po
prostu wyszedł! –powiedział zaskoczony Longbottom.
-To chyba zasługa Vivienne. Tak go
wryło , że zapomniał języka w gębie- stwierdziła ze śmiechem Ginny- ale nie
zapomniał zapytać o dom.
- Widzisz, to był Slytherin. Są w nim najbardziej parszywi uczniowie. Większość z nich wyrasta później na
czarnoksiężników pokroju Voldemorta- Vivienne nie wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia, była tylko nieco
zmieszana…- Mam nadzieję, że trafisz do Gryffindoru lub do jakiegoś innego
przyzwoitego domu – powiedział Harry, ale mina dziewczyny świadczyła o tym
jakby nie liczyła w ogóle na „przyzwoity” dom.
- Tak, dokładnie. Na pewno . Ile
jeszcze do Hogwartu ? – zapytała najwidoczniej chcąc zmienić temat.
- Nie wiem ; godzina, dwie.
- Zapewne to piękny zamek , Fleur
nie mówiła mi o nim dobrze po Turnieju Trójmagicznym, ale ona zawsze trochę
przesadza.
-Fleur Delaceour? – Vivienne
skinęła głową- Ona jest z Billem bratem Rona. Poznałem ją na Turnieju-
dziewczyna spojrzała z zaciekawieniem na jego czoło.
-Harry Potter ? Ach , tak Fleur
cały czas o Tobie mówiła o tym jak uratowałeś jej młodszą siostrę. Nie przejmuj
się, ona zawsze lubiła wyolbrzymiać pewne fakty.- Potter był zaskoczony. Powiedziała
normalnie i jego imię i nazwisko, zupełnie jakby nie wiedziała , że to on jako
małe dziecko pokonał Czarnego Pana. Powinien się z tego cieszyć , ale dziwiło
go to. Z taką reakcją jeszcze się nie spotkał i
nie wiedzieć dlaczego, ale w obecnej sytuacji strasznie go to drażniło.
*
Długi,
ale już dawno nie pisałam. Polubiłam nawet tą postać mimo, że jest nieudolnym, zmienionym klonem starej Angeli Dark.
Stwierdziłam , że pobawię się troszkę inaczej, może nawet mniej melodramatycznie
i brutalnie niż kiedyś… Co do kolejnej notki... nie mam pojęcia kiedy będzie... Za jakieś 2 tygodnie wyjeżdżam do Niemiec do pracy gdzie nie będę miała dostępu do komputera. Wrócę dopiero w połowie września i pewnie jeszcze czeka mnie poprawka, zobaczymy... Jeżeli nowy rozdział nie pojawi się do dwóch tygodni to niestety będzie dopiero we wrześniu, ale myślę , że coś napiszę o ile będę miała natchnienie i przede wszystkim czas.